Z uwagą i zaskoczeniem przeczytałem tekst redaktora Marka Jaślana, w którym autor podjął odważną próbę porównania pilotażowego wdrożenia FTTH Orange Polska zrealizowanego w Warszawie z inwestycjami FTTH w Woli Uhruskiej i Bytyniu, które były wspierane środkami Unii Europejskiej. Z kilku powodów taka próba jest mocno nietrafiona.
Zacznę od tego, że inwestycje w tych dwóch, nieprzesadnie dużych miejscowościach były zrealizowane w ramach tzw. programu POIG 8.4, dzięki któremu dofinansowanie sięgnęło ponad 50 procent wartości projektu. Z takich dobrodziejstw unijnych podatników nie mogą korzystać duże firmy jak np. Orange Polska. Dlatego decyzji inwestycyjnych podejmowanych przy wykorzystaniu dużej pomocy publicznej absolutnie nie można sprowadzać do wspólnego mianownika z działaniami komercyjnej firmy, sięgającej do własnej kieszeni.
Po drugie, na podstawie jednego, małego projektu nie można oceniać efektywności wydatkowania środków pomocowych w ramach całego POIG 8.4! Moim zdaniem skuteczność wykorzystania pomocy publicznej na potrzeby budowy sieci powinniśmy liczyć ilością użytkowników korzystających z nowej infrastruktury. W tym wypadku nie mamy jednak informacji, ile z 500 uszczęśliwionych światłowodem gospodarstw ją wykorzystuje. Co ciekawe, trudno gdziekolwiek doszukać się informacji o liczbie abonentów korzystających z linii FTTH, które zbudowano dzięki wsparciu unijnemu. Jak zatem można wyciągać z tego wnioski dotyczące efektywności?
Po trzecie - pieniądze. Według dostępnych danych średni koszt podłączenia jednego gospodarstwa domowego w Woli Uhruskiej i Bytyniu wyniósł… 13 994,59 zł. Za takie pieniądze usługi powinny być na najwyższym poziomie. Tymczasem, najłagodniej mówiąc, odstają od tego, czego oczekuje się od standardu sieci światłowodowej i celów Europejskiej Agendy Cyfrowej.
Klienci w Woli Uhruskiej i Bytyniu mają transfer o szybkości pomiędzy 2 Mb/s a 10 Mb/s. Mój smartfon, i to nie tylko w stolicy, ma szybszy dostęp do internetu. Dla porównania warszawska inwestycja w FTTH Orange Polska zapewniła klientom prędkość 300 Mb/s. Zasadne jest zatem pytanie, czy uzyskany efekt w tych dwóch miejscowościach jest adekwatny do wydatkowanych środków? Czy mieszkańcy, mając świadomość wielkości wydanych pieniędzy i zastosowanych technologii, nie mają przypadkiem prawa oczekiwać czegoś więcej?
Wreszcie odnosząc się do poruszonej przez autora deregulacji 76 gmin – w tym Warszawy – należy pamiętać, że regulator zdecydował się uwolnić rynek zaledwie kilku miesięcy temu. „Oczywistą oczywistością” jest to, że realizacja inwestycji FTTH nie trwa aż tak krótko, by już teraz było widać jej efekty. Czasami uzyskanie jednego pozwolenia na budowę trwa dłużej. Proszę o cierpliwość. Mamy ambitne plany i niedługo wszyscy je poznają.
Podsumowując, jeśli już porównywać cokolwiek do pilotażowych inwestycji FTTH Orange Polska w Warszawie, to raczej poszukajmy działań innych operatorów już zrealizowanych na deregulowanych 76 gminach. Inaczej to nie ma sensu. Z całym szacunkiem do Woli Uhruskiej i Bytynia