Na rynku telekomunikacyjnym w Polsce ze świecą szukać kogoś, kto przyznałby się otwarcie, że działa jako lobbysta. Dlaczego tak się dzieje? Wyjaśnił to ostatnio wiceminister cyfryzacji Michał Gramatyka. Lobbystów nie ma, bo są wolontariusze. Ponoć bardzo użyteczni.
Rozbawił mnie wiceminister cyfryzacji Michał Gramatyka, który w wywiadzie dla Dziennika Gazety Prawnej określił mianem wolontariusza Piotra Mieczkowskiego, prezesa Fundacji Digital Poland. Obecnie ma on bowiem udzielać się w tej roli w Ministerstwie Cyfryzacji i KPRM. Ma się rozumieć pro publico bono, jedynie dla własnej satysfakcji i dobrze spełnionego obowiązku obywatelskiego.
W sumie super, że w Ministerstwie Cyfryzacji tak idealistycznie patrzą na świat i nie postrzegają prezesa Fundacji Digital Poland jako lobbysty, ale jako społecznika. Oczywiście, Piotr Mieczkowski jest dobrze znany w środowisku telekomunikacyjnym. Na pewno – co docenia bardzo Michał Gramatyka – nie można mu odmówić wiedzy czy znajomości branży. Minister tłumaczy, że "widział człowieka dwa razy" i może dlatego nie dostrzegł, że prezes Fundacji Digital Poland jest też lobbystą, choć w Polsce mało kto lubi być tak określany. Słowo to raczej się źle kojarzy. Dlatego zapewne Piotr Mieczkowski zaprzeczyłby, gdyby określano go tym mianem. W takim razie jednak lobbystów w Polsce w ogóle nie ma.
Trudno się dziwić, że Piotr Mieczkowski mógł zaimponować Michałowi Gramatyce, bo potrafi z przekonaniem bronić swych poglądów, zarazem jest też dość odporny na kontrargumenty i prze do przodu jak taran, by osiągnąć swoje cele. Wiele osób, które znam, określa go często jako aroganta czy zarozumialca, to jednak w przypadku lobbysty nie są to cechy dyskwalifikujące, a wręcz przeciwnie.
W gorących dyskusjach na platformie X były minister cyfryzacji, Janusz Cieszyński, oburzał się, że to właśnie Piotr Mieczkowski "załatwił" dużym telekomom obniżkę proponowanej w PKE opłaty telekomunikacyjnej. Michał Gramatyka temu zaprzecza przekonując, że resort słuchał w tym przypadku "rynku". To takie słowo-wytrych, bo o kogo konkretnie chodzi? Na ostatniej zmianie tracą bowiem operatorzy z sektora małych i średnich przedsiębiorstw, bo – w porównaniu do wcześniejszej propozycji – znacznie szersze ich grono będzie zmuszone uiszczać tę daninę. Należy więc rozumieć, że opinii tej części rynku resort cyfryzacji nie uwzględnił.
Tu jednak, w odróżnieniu od ministra Cieszyńskiego, nie przypisywałbym wszystkiego skutecznemu lobbingowi, bo sami operatorzy z sektora MSP zawalili sprawę. W dyskusji o opłacie telekomunikacyjnej trudno było w ogóle usłyszeć ich głos. Dlaczego? Bo nie mają takich środków wpływu jak duże telekomy. I to wcale nie dlatego, że lokalni operatorzy to "bieda z nędzą". Na ostatnim zjeździe MIŚOT dobrze tłumaczył to Jerzy Nowicki z Mediakomu. Po prostu, tylko nieliczni ISP są gotowi wspierać izby ich reprezentujące, zrzeszać się i płacić składki (ich wysokość to inny temat dyskusji w środowisku). Jak dobrze policzyć, takie składki regularnie płaci może 200 przedsiębiorców z sektora MSP należących do kilku działających izb (KIKE, Mediakom, Związek Telewizji Kablowych). To mniej niż 10 proc. tego środowiska, jeśli na konferencjach skupiających ISP mówi się (z dumą), że w Polsce takich lokalnych operatorów jest 2-3 tys. Z liczby tej blisko 1,7 tys. ma sieci światłowodowe, jak wynika z raportu TELKO.in.
Kilka tygodni temu na konferencji operatorów hurtowych miałem okazję zamienić kilka słów z prezesem Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej. Karol Skupień miał pretensje, w jaki sposób na TELKO.in piszemy o opłacie telekomunikacyjnej, bo – według niego – miał być prezentowany tylko głos dużych telekomów. Powiedziałem, że łamy są otwarty i KIKE może w każdej chwili zaprezentować swój punkt widzenia. Machnął ręką. Oczywiście, kiedy w takich izbach jak KIKE brakuje pieniędzy na prawników, analizy, opracowanie raportów, nie mówiąc już o wynajęciu skutecznych (pardon – na finansowanie wolontariusza), trudno walczyć skutecznie argumentami i niektóre pola bitew trzeba odpuszczać.
Spojrzałem, co się dzieje na stronie internetowej KIKE i jest tam niewiele. Problem opłaty telekomunikacyjnej nie istnieje. Izba skupia się obecnie głównie na reprezentowaniu środowiska lokalnych ISP w walce o środki z programów KPO i FERC. I chyba słusznie, bo z pustego to i Salomon nie naleje.
Wracając do lobbingu w branży telekomunikacyjnej – UKE co roku publikuje informację o działaniach podejmowanych przez podmioty wykonujące zawodową działalność lobbingową wobec regulatora. Od lat jest informacja, że takowych nie było. To mnie zawsze zastanawiało. Teraz, czytając tłumaczenia ministra Gramatyki, zrozumiałem dlaczego tak jest. Lobbyści omijają szerokim łukiem urzędy i ministerstwa, a do administracji przenikają wolontariusze, a tych nie trzeba raportować. Niektórzy wręcz są niezbędni, jak np. Agnieszka Jankowska z T-Mobile. Ze słów ministra Gramatyki można bowiem wnioskować, że bez jej wkładu merytorycznego, pracownicy resortu cyfryzacji mogliby sobie nie poradzić, a na pewno byłoby im trudniej. Niech więc żyją nam wolontariusze długo i szczęśliwie! I dalej możemy udawać, że lobbystów w telekomunikacji nie ma.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.