– Operatorzy zawsze marudzą – wypomniał redaktor naczelny TELKO.in. – Trochę w tym racji – przytaknął przedstawiciel rynku. – To zależy – musiało paść z ust prawnika.
Ponarzekać na „innych” jest fajnie: na konkurencję, urząd, Sejm. Ciężko pracujemy a dostrzegamy głównie kłody: nowe obowiązki, rysy i trudności. Niewątpliwie tak zostaliśmy zaprogramowani przez naturę, by je dobrze zapamiętywać. Za dużo krytyki powoduje jednak, że z czasem zaczynamy się czuć trochę lepsi od tych „innych”. Co pewnie daje się przykro odczuć po tej drugiej stronie. I koło się zamyka.
Czy z tym narzekaniem da się więc walczyć? Oczywiście! Świat jest pełen dobrych rad jak to zrobić. Po pierwsze i najważniejsze: powinniśmy się skupić na tym, za co jesteśmy wdzięczni. Docenić, że Polska zrobiła ogromny skok we wszystkich wskaźnikach społeczeństwa informacyjnego, nawet na tle OECD (zrzeszającego przecież kraje rozwinięte).
Z prawie całkowitego monopolu stworzyliśmy jeden z najbardziej konkurencyjnych i przystępnych cenowo rynków na świecie (o wysokiej jakości usług nawet nie wspominając). Od razu czujemy się trochę lepiej. Przynajmniej póki nie musimy wystawić faktur za internet i naliczać od nich 23 proc. VAT (wyżej jest tylko w Skandynawii i kilku zatraconych satrapiach). Albo ochronić abonentów przed kolejnymi wzrostami cen. A ci rocznie wydają 5,5 mld zł na internet stacjonarny i 55 mld zł na alkohol. Okrągłe 10 razy więcej. I zaczynamy wątpić.
Może jednak ten internet to nie jest taki ważny, jak mówią? I jakoś automatycznie wracamy do marudzenia. (swoją drogą – według niektórych badań 73 proc. ankietowanych zrezygnowałoby raczej z alkoholu niż internetu).
Spróbujmy więc drugiej rady, jak walczyć z narzekaniem – zamiast marudzić, zróbmy coś. Bądźmy konstruktywni. Toż to świetny zbieg okoliczności, bo tak przecież powinna wyglądać profesjonalna komunikacja z otoczeniem! Można byłoby stworzyć listę problemów, przygotować projekty odpowiednich aktów prawnych, podpisać przez większość izb i voilà! Zostaje tylko patrzeć, jak śmiga do Sejmu, wyprzedzając długą listę ustaw z projektowanymi obowiązkami... I wtedy zazwyczaj się budzę. Prace wciąż trwają, dowiaduję się z rana przez telefon (pozdrawiam serdecznie rozmówcę!).
Na szczęście jest jeszcze trzecia rada – zamiast kierować swe narzekania bezpośrednio do adresatów, można znaleźć powiernika. Małą grupkę, w której sobie ponarzekamy wspólnie. Narzekanie ma ważną funkcję społeczną! Integruje, pozwala wyrazić gnębiącą frustrację. Samo zdrowie. Nie ma więc co cały czas wypominać przedsiębiorcom, że na konferencjach narzekają. Mają swoje środowisko i tam krytykują.
Nie mylmy zresztą narzekania z krytyką, czy stawianiem oczekiwań. Łatwo wyśmiewać, że operatorzy kiedyś walczyli o wolny rynek, a teraz chcą pomocy. Bo jak jej nie chcieć, gdy system został już przeregulowany, zarówno na poziomie krajowym, jak i unijnym? Najpierw ograniczono możliwość różnicowania opłat za transport ruchu (bo neutralność sieci). Potem ograniczono wysokość opłat za połączenia międzynarodowe (bo jednolity rynek). Wprowadzono limity wysokości opłat za dostęp do kabli (bo konieczność zachowania konkurencji). Ograniczono swobodę zmiany opłat abonenckich (bo bezradny abonent). Skąd operatorzy mają brać środki na zabudowę białych plam? Z dofinansowania? Przecież to tylko pogłębia nierównowagę. Państwo, ograniczając możliwość zarobkowania, musi rozdawać środki na inwestycje a potem je odbierać w postaci podatku od nieruchomości. Dziwny to system, z pewnością daleki od wolnorynkowego, przesuwający koszt usług telekomunikacyjnych z abonentów na państwo. Czy bez tych ograniczeń rynek byłby zdrowszy? Nie wiem, ale jakoś trzeba ten problem rozwiązać.
Przyjeżdżając na konferencje licz się więc Drogi Czytelniku z tym, że usłyszysz co przedsiębiorcom w duszy gra. Ponarzekamy w kuluarach, połajamy na scenie, pośmiejemy się, podbudujemy swoje poczucie wspólnoty i wrócimy do pracy. W biznesie będziemy zaciekle walczyć o nawet nieracjonalnie tanią usługę. W toku procesu legislacyjnego będziemy konstruktywni, przedstawiając konkretne rozwiązania alternatywne. Przynajmniej się staramy. Czasem niestety rezygnacja z regulacji jest jedyną alternatywą. Jak np. w kwestii obowiązku promowania blokad porno. Albo przywracania narad koordynacyjnych. Trudno oczekiwać, że przedsiębiorcy z wyrozumiałością przyjmą każdy pomysł, z którym będą musieli się mierzyć. Jako Polska i rynek telekomunikacyjny osiągnęliśmy bardzo dużo. Wiemy, że może być jeszcze lepiej i bardzo byśmy chcieli, by tak było. Dlatego boli nas, że nie wykorzystujemy w pełni wszystkich szans. I stąd to narzekanie.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.