Ostatnia konferencja MiŚOT Meeting potwierdziła, że wielu ISP dostrzega, że możliwości dalszej ekspansji rynkowej i ekstensywnego rozwoju się kurczą. Według liderów tego środowiska, szansą jest zacieśnianie współpracy, promowanie lokalności i wspólnej marki, a także wzajemne udostępnianie sieci na zasadach hurtowych.
– Mali i średni operatorzy powinni promować swoją lokalność, ponieważ duże telekomy nigdy nie będą miały tego wyróżnika. A można go bardzo dobrze sprzedać – zachęcał środowisko ISP Robert Płonka z agencji Ju, podczas październikowej konferencji MiŚOT Meeting w Jachrance.
MiŚOT (Mali i Średni Operatorzy Telekomunikacyjni) to szyld, pod którym iNet Group i Stowarzyszenia e-Południe próbują od kilku lat integrować środowisko ISP, m.in. by skutecznie przeciwstawiać się ekspansji dużych operatorów, takich jak Orange, Vectra czy UPC.
Lokalność jest sexy
Robert Płonka przekonywał, że to możliwe. Jak wynika z badania Kantar Millward Brown przygotowanego na zlecenie e-Południe, chociaż dziś 80 proc klientów usług internetowych obsługiwanych jest przez dużych operatorów, to jednak abonenci małych dostawców z reguły są bardziej zadowoleni z usługodawcy.
– Warto też zwrócić uwagę, że marce, która jest lubiana, klient jest skłonny więcej wybaczyć, jest wobec niej bardziej lojalny. Warto ją promować, ale wizerunek trzeba budować profesjonalnie – mówił Robert Płonka.
Problemem jest, że ISP nie mają jednej marki, a większe efekty przynosi promowanie w skali ogólnokrajowej jednego brandu. Dlatego w środowisku MIŚOT już się zastanawiają, jak to zmienić. Krzysztof Czuszek z zarządu Stowarzyszanie E-południe (jeden z nieformalnych liderów w środowisku ISP) zapowiedział, że MiŚOT (a konkretnie zewnętrzna wydzielona spółka MdM – MediaMarketing dla MiŚOT) będzie gromadzić fundusze i prowadzić działania promocyjne.
Przedstawiciel agencji Ju za pozytywne dla lokalnych ISP uznał, że choć w badaniu Kantar Millward Brown 37 proc. respondentów deklarowało przy zmianie dostawcy internetu wybór operatora ogólnopolskiego, a tylko 13 proc. lokalnego, to jednak dla 34 proc. potencjalnych klientów proweniencja ISP jest obojętna.
– Jest to grupa, o którą warto walczyć – podkreśla Robert Płonka.
„Lokalność jest sexy” – przekonywał Robert Płonka wskazując na Dawida Podsiadłę, który promując nową płytę „Małomiasteczkowy” wykorzystuje właśnie ten motyw; dotyczy to też image’u artysty (niemodny dziś wąsik). Przy tym nie brakuje mu inwencji czego przykładem może być event polegający na wystawieniu przed Pałacem Kultury i Nauki zielonego kiosku w dawnym stylu, w którym sam piosenkarz sprzedawał najnowszą płytę.
A jaki mógłby być w publicznym przekazie MiŚOT według Płonki?
– Mógłby być to buntownik, który łamie zasady i w sposób bezkompromisowy rzuca wyzwanie dużym operatorom. Byłby to ktoś, kto podejmuje się rzeczy istotnych, ktoś kto porządkuje świat, tak że załatwiając swą sprawę klient nie musi „gadać” z korporacją. MiŚOT może być zarazem trochę też klaunem czy wesołkiem, bo też fajnie jest walczyć humorem czy ironią. Może to być też dusza towarzystwa, ktoś kogo rozwiązywanie problemów bawi. To może być wyróżnikiem MiŚOT-a, bo konkurenci nie mogą sobie pozwolić na przaśność. Można też wskazywać, że oferowane przez nich usługi są internetem od korporacji – radził Robert Płonka.
Dziś jednym z najbardziej udanych przedsięwzięć pod szyldem MIŚOT jest projekt MdO, w ramach którego skonsolidowano zasoby sieciowe lokalnych operatorów telekomunikacyjnych na potrzeby udostępnienia łączy i obsługi szkół w projekcie Ogólnopolskiej Sieci Edukacyjnej. W czerwcu Marek Zagórski, szef resortu cyfryzacji, informując, że 100 pierwszych szkół zostało fizycznie podłączonych do OSE podkreślał, że większość z nich zaopatrzyli w łącze właśnie lokalni ISP w ramach MdO.