Dylematy związane z zakupem map do celów projektowych (dalej MDCP) dotyczą większości inwestycji budowlanych. Wymogi formalne zobowiązują do zatrudnienia geodety z uprawnieniami, co generuje koszty. Opracowanie wymaga pomiarów w terenie i czasochłonnej rejestracji. Zdarza się, że geodeta będzie zmuszony zakładać mapę niemal od zera, ustalić faktyczne przebiegi granic działek lub przebieg podziemnych urządzeń, co – w zależności od okoliczności – będzie drogie albo czasochłonne. Albo jedno i drugie. Co gorsza, trudno powiedzieć, kto tak naprawdę tych map potrzebuje: projektant, kierownik budowy… czy wyłącznie urzędy. Wiadomo, że to kwestia „bezpieczeństwa i porządku publicznego”, ale chyba zbyt często faktyczna wartość MDCP budzi wyłącznie frustrację i gorzki śmiech.
Nic więc dziwnego, że już przy wstępnych planach budowy pojawiają się wątpliwości, jak daleko można się posunąć by zminimalizować czas i koszty projektowania. Im większy zasięg sieci i im więcej zaangażowanych w przedsięwzięcie podmiotów, tym bardziej żywe stają się takie dyskusje.
W artykule postaram się przybliżyć praktyczne aspekty wykorzystania map do celów projektowych. Opowiem o tym, kiedy warto traktować MDCP jako inwestycję i o tym, kiedy rozsądnie jest zrezygnować.
Zacznijmy od tego, czym różni się mapa do celów projektowych od zwykłej mapy zasadniczej.
Definicjami zajmiemy się na końcu. Na początek cel i zasadność.
MDPC jest obowiązkiem inwestora. Jest opracowaniem niezbędnym do uzyskania pozwolenia na budowę, zgłoszenia robót czy (choćby) budowy przyłącza. Wymóg ten jest zapisany w katalogu obowiązków uczestników procesu budowlanego i wielokrotnie przywoływany w przepisach dotyczących poszczególnych etapów procesu. O mapie do celów projektowych powinniśmy więc myśleć tak samo jak o pozostałej dokumentacji projektowej.
W praktyce sieć można zaplanować, a nawet wybudować linię, opierając się na zwykłej mapie zasadniczej. Mało tego, znane są przypadki, kiedy całkowicie wystarczająca okazywała się zawartość popularnych serwisów mapowych. Jednak uzyskanie wymaganych pozwoleń powinno – na gruncie prawa – wykluczyć takie praktyki. O ile czasami udaje się uniknąć opracowania MDCP i projekt uzyskuje niezbędne uzgodnienia, to wciąż pozostają kwestie odpowiedzialności za dysponowanie przestrzenią publiczną i kwestie bezpieczeństwa ludzi w czasie budowy. Tu należy podkreślić, że ta odpowiedzialność ciąży na inwestorze i to on kształtuje zachowania swoich podwykonawców wobec czynności geodezyjnych.
MDCP jest „garniturem szytym na miarę”. Lubię to stwierdzenie. MDCP, jak każdy garnitur, jest „szyta” w pewnych konwencjach, sztywnych regułach i zasadach. Jednocześnie warto pamiętać, że geodeta tworzy ją wyłącznie na potrzeby konkretnej inwestycji – na indywidualne zamówienie. Skoro już nie można zadowolić się „garniturem z sieciówki” (czytaj: taniej mapy z ośrodka), to warto pamiętać, że współpraca z geodetą przełoży się wprost na dobór materiału, ergonomię cięć i detale, które sprawią, że mapa stanie się atutem. Brak aktywnej współpracy będzie miał skutek odwrotny.
Czas poświęcony na koncepcję i wstępne przymiarki przełoży się na optymalizację kosztową i większą praktyczność. Warto omówić z geodetą takie aspekty, jak:
- format danych,
- szczegółowość pomiarów,
- dokładny pomiar konkretnych elementów przestrzeni.
Na pewno nie zaszkodzi zapoznanie z technologią wykonania i zwrócenie uwagi na typowe problemy z jakimi można się spotkać. Geodeta sam z siebie nie pomierzy przydrożnych rowów czy drzew, a przecież tego typu informacje bywają na wagę złota.