Giełda przyzwyczaiła mnie do tego, że jeśli, coś rośnie to kiedyś będzie spadać oraz, że wzrost w nieskończoność nie jest możliwy. Stąd nie zdziwiło mnie, że po kwartałach zastoju na rynku stacjonarnego internetu szerokopasmowego zaczął się – jak twierdzi Orange Polska – okres spadku.
To się musiało kiedyś stać. Szkoda tylko, że spadek nastąpił z tak niskiego poziomu. Wszak liczba łączy na 100 mieszkańców, jak i odsetek gospodarstw domowych ze stacjonarnym dostępem do sieci, nigdy nie był u nas wysoki. Był jeden z niższych w Europie i zapewne taki – przynajmniej przez jakiś czas – pozostanie. Cóż, ktoś musi być ostatni. Szkoda, że padło na Polskę. Pocieszam się, że za jakiś czas wzrost wróci. Wszak dobre łącze stacjonarne jest lepsze od najlepszego mobilnego.
Internetowy kij ma drugi koniec. Jest nim, wspomniany już, internet mobilny. Ten, choć niepozbawiony wad, rośnie. Są jeszcze dane Komisji Europejskiej, z których wynika, że 11 proc. gospodarstw domowych w Polsce korzysta tylko i wyłącznie z mobilnego internetu. Jedni zapewne z własnego wyboru, a inni z przymusu, bo na stacjonarny dostęp nie mają szans. Niektórzy na mobilny internet zdecydowali się albo dlatego, że nie chcą być uwiązani, albo dlatego, że jakość mobilnego internetu okazała się lepsza, niż stacjonarnego.
Gdy we wtorek Polkomtel i Ericsson ogłosili udane testy LTE-A, agregującego trzy pasma, jeden z serwisów technologicznych wystrzelił z tytułem: "Po co nam stałe łącze, skoro Plus testuje już 450 Mb/s w LTE". Sam tekst nie dawał odpowiedzi na to pytanie i nie wyjaśniał, czy aby na pewno wszędzie i zawsze można mieć tak szybki internet mobilny. A odpowiedź brzmi: "nie". Wykazali autorzy artykułu "LTE! Halo, tu Ziemia!", najczęściej czytanego tekstu na TELKO. in.
W informacji Plusa i Ericssona moją uwagę zwróciła nie prędkość, ale samo LTE-A. Polkomtel w krótkim czasie po raz drugi mocno zaakcentował tę technologię. Po raz pierwszy, trzy tygodnie temu, gdy zasugerował, że kilkunastu miejscowościach na Mazowszu łącza stacjonarne nie powinny być budowane, bo Plus będzie w stanie zapewnić tam szybki mobilny internet, który będzie jeszcze szybszy, gdy zostanie wdrożone LTE-A.
Obie informacje podano ledwie w kilka tygodni po tym, gdy szef grupy Cyfrowego Polsatu powiedział dziennikarzom, że LTE-A na razie Polkomtela nie interesuje. Co się w te kilka tygodni zmieniło? Zapytałem o to w Polkomtelu.
W długiej odpowiedzi, w której wymieniono m.in. wszystkie przeprowadzone przez spółkę testy LTE-A znalazły się też zdania:
"Od dawna, konsekwentnie powtarzamy, że LTE-A to przyszłość. Przyszłość, którą chcemy tworzyć i kształtować. (...) Pokazujemy możliwości, jakie daje technologia LTE-A, prędkości, które można w tej technologii osiągnąć, co jest kolejnym dowodem na to, że internet mobilny, może stanowić ekwiwalent dla internetu stacjonarnego, zwłaszcza w rejonach słabiej zurbanizowanych, gdzie szanse na doprowadzenie internetu stacjonarnego są znikome. (...) Przeprowadzając kolejne testy pokazujemy, że jesteśmy przygotowani na realne działania. Zaznaczyliśmy to ostatnio, informując o inwestycjach w infrastrukturę szerokopasmowego internetu na Mazowszu i deklarując jednocześnie, że Polkomtel po rozstrzygnięciu toczącej się obecnie aukcji częstotliwości LTE800 będzie miał możliwość zrealizowania precedensowych inwestycji, które zapewnią blisko 100 proc. pokrycia siecią NGA w technologii LTE-A w tym regionie. (...) W maju, kiedy prezes Cyfrowego Polsatu mówił o LTA-A nie było po prostu jeszcze mowy o komercyjnym wdrożeniu i o odzwierciedleniu LTE-A w bieżących ofertach".
Moim zdaniem z powyższego wynika, że Polkomtel dostrzegł, że w staraniach o to, by pieniądze z POPC poszły także na wsparcie inwestycji w mobilny internet potrzebuje mocnego argumentu. A takim może być dla nieobeznanych z technicznymi niuansami decydentów LTE-A i jego teoretyczne możliwości.