Ponad pięć miesięcy po formalnej akceptacji dla zakupu operatora mobilnego SFR przez sieć kablową Numericable francuski urząd antymonopolowy podejmuje działania w sprawie tej transakcji na nowo. Nie z własnej inicjatywy, ale z poduszczenia Bouygues Telecom – rywala zdeterminowanego, by storpedować lub chociaż utrudnić fuzję konkurencyjnych spółek.
Jak poinformowały agencje prasowe, w ubiegły czwartek urzędnicy francuskiego urzędu antymonopolowego (Autorité de la concurrence) wkroczyli do biur SFR oraz Numericable w poszukiwaniu dowodów na nielegalne działania, jakich rzekomo mieli się dopuszczać w ubiegłym roku menedżerowie obu spółek. Rzekomo już po uzgodnieniu transakcji przez właścicieli (fundusz Altice oraz Vivendi), ale jeszcze przed formalną akceptacją transakcji przez urząd antymonopolowy obaj operatorzy podjęli współprace operacyjną. W stosunkowo niewinnym obszarze wspólnych prac nad nowoczesnym urządzeniem abonenckim (STB), z jakiego będą korzystali klienci obu spółek (SFR sprzedaje także usługi stacjonarne). Dla Bouygues Telecom był to jednak wystarczający argument dla podjęcia na nowo dochodzenia antymonopolowego w sprawie transakcji. I to właśnie Bouygues Telecom poinformował urząd antymonopolowy, że postępowanie należy wszcząć na nowo.
Trzeci co do wielkości operator na francuskim rynku mobilnym sam miał ogromną ochotę na przejęcie SFR. Oferował za spółkę więcej pieniędzy (14,5 mld euro) niż Numericable (13,4 mld euro) Proponował także wyzbycie się znacznych zasobów infrastrukturalnych na rzecz najmniejszego gracza Free, by wyrównać konkurencyjną sytuację na rynku. Obiecywał preferencje dla francuskich producentów w kontraktach na zakupy sprzętu do sieci telekomunikacyjnych. Wszystko na darmo. Vivendi wybrało nieco niższą, ale znacznie łatwiejszą do sfinalizowania ofertę Numericable i jej właściciela Patricka Drahi. Znacznie łatwiejszą z punktu widzenia akceptacji przez organy antymonopolowe.
Autorité de la concurrence analizował kilka potencjalnie niekorzystnych dla rynku następstw fuzji, ale ostatecznie zalecił (jedynie?) udostępnienie na zasadach hurtowych sieci stacjonarnej Numericable oraz sprzedaż dwóch należących do niej małych sieci mobilnych w zamorskich terytoriach Francji. Badanie przejęcia SFR potrwało około pół roku i formalnie zostało zaakceptowano jesienią 2014 r. Fuzja z Bouygues Telecom na pewno zajęłaby więcej czasu.
Połączenie dwóch sieci mobilnych spowodowałoby powstanie największego operatora na rynku (33 mln klientów), detronizację Orange (26 mln klientów), redukcję liczy graczy do trzech liczby graczy na rynku oraz wyraźne zdeklasowanie Free (9 mln klientów). Temu z pewnością Komisja Europejska nie przyglądałaby się spokojnie. Ryzyko braku akceptacji dla transakcji lub drakońskich warunków zawieszających było wysokie. Vivendi zatem powiedziało "Numericable!", ale Bouygues Telecom zbyt zaciekle walczył o prawo przejęcia SFR, aby miał szybko złożyć broń.
Poza – być może – menedżerskimi ambicjami Martina Bouygues’a swoją rolę odgrywają ważkie przesłanki biznesowe. Wszyscy trzej zasiedziali na mobilnym rynku gracze szukają sposoby na ofensywę Free, które agresywną polityka cenową w cztery lata zdobyło 13 proc. rynku, doprowadzając do dramatycznej jego przeceny usług. Orange wychodzi jeszcze obronną ręką (ale też musiał podjąć działania optymalizacyjne), ponieważ ma z Free umowę o roamingu krajowym. SFR związał się z Numericable i może szukać ratunku w ofercie konwergentnej na własnej infrastrukturze. Bouygues Telecom na razie pozostaje na lodzie.
Trudno ocenić, czy donos na przedwczesną współpracę rywali może doprowadzić do anulowania zgody na transakcję. Wydaje się, że raczej nie. Urząd antymonopolowy badał przecież jej wpływ transakcji na rynek, a nie detale postępowanie menedżmentu obu firm. Niemniej postępowanie może przysporzyć nowo połączonym firmom wizerunkowych kłopotów, a potem kosztować nawet do 10 proc. rocznych obrotów. Nawet jeżeli Bouygues Telecom nie odwróci już losów tej fuzji, to na kłopotach z jej konsumpcją może coś jeszcze wygrać.