Czy sieci kablowe powinny się ścigać z Orange Polska, który zaczął oferować w niektórych miastach usługę szerokopasmową 600 Mb/s? – to temat, który pojawił się w dyskusji podczas panelu na 15.Konferencji Technik Szerokopasmowych. Zdania wśród przedstawicieli sieci kablowych były podzielone.
– To nie ma specjalnego sensu. Klientom dziś wystarczają przepływności, które mają. Mało który z nich wykorzystuje w całości możliwości 100 Mb/s. Oczywiście, bez problemu moglibyśmy zaoferować i 1 Gb/s, ale klienci nie będę chcieli ponieść kosztów takiej inwestycji – mówił Jacek Kobierzycki, prezes telewizji Toya. Zgodził się z nim Tadeusz Nowakowski, dyrektor Telewizji Kablowej Chopin.
– W naszej ofercie biznesowej ustaliliśmy najniższą prędkości na 40 Mb/s. Mamy jednak bardzo dużo uwag, by obniżyć tę przepływność o połowę i łącze oferować taniej. Nie ma dziś specjalnie sensu podnosić prędkości. Jako przykład podam doświadczenia z jednym z naszych klientów – szpital w Wejcherowie, który ma wykupione łącze o przepływności 250 Mb/s i wykorzystuje je np. do przeprowadzania transmisji online z operacji. Taka przepływność wystarcza mu z naddatkiem – mówił Tadeusz Nowakowski.
Inaczej uważa Dominik Kowalczyk z firmy Sat Film.
– Podnoszenie przepływności, to dziś oczywiście czysty marketing. Jednak ponieważ Orange reklamuje się z ofertą 600 Mb/s, my też musimy robić taką reklamę. I tak zaoferowaliśmy klientom, którzy dziś mają łącze 20 Mb/s bezpłatne przejście do 100 Mb/s. Dzwoni do nas w tej sprawie około 100 osób dziennie – podkreślał Dominik Kowalczyk.
Tomasz Dybciak, dyrektor rozwoju technologii w Multimedia Polska stwierdził, że dzisiaj najbardziej wymagającym klientom indywidualnym wystarczy z naddatkiem łącze 100 Mb/s.
–Operator powinien zadbać o jak najlepszą jakości tej usługi, by np. była ona świadczona bez opóźnień – podkreślał Tomasz Dybciak. Problem jednak w tym, że klienci silnie ulegają hasłom marketingowym.
TELKO.in jest partnerem medialnym 15.Konferencji Technik Szerokopasmowych.