Czy znajdzie się chętny na stanowisko prezesa Netii? To pytanie stawia w niezręcznej sytuacji przyszłego nominata, ale fakty są nieubłagane: w ciągu niespełna 1,5 roku przez spółkę przewinęło się już trzech naczelników i jakoś żaden nie zagrzał miejsca.
Adam Sawicki mógł się czuć zaskoczony przez życie, bo spodziewał się pracować w spółce należącej do międzynarodowych funduszy inwestycyjnych, a trafił wprost w ramiona prywatnego, polskiego przedsiębiorcy. To jednak trochę innych gatunek pracodawcy…
Paweł Szymański już jednak wybierał świadomie – najpierw zarząd, a potem prezesurę Netii. Wytrzymał na funkcji prezesa tak krótko, a zrezygnował w tak gwałtownych okolicznościach, że nie wątpliwości, iż chemii z właścicielem nie było, a nawet więcej – coś musiało zaiskrzyć. Nawet kobieca intuicja, umiejętności komunikacyjne i interpersonalne Bogusławy Matuszewskiej nie wystarczyły, aby odkryć "kod" do właściciela. Jej trzymiesięczna przygoda w zarządzie Netii skończyła się przedwczoraj.
Wszystkie plotki mówią, że jej następca zostanie powołany w ramach rekrutacji wewnętrznej. To może znaczyć, że – choć wysokiej klasy menedżerów bez ciekawego angażu jest dzisiaj sporo – to mało kto jest gotów zmierzyć się z prezesurą Netii. Czy raczej z przewodniczącym rady nadzorczej. Aktualni członkowie zarządu spółki mogą nie mieć wyboru, jeżeli "dostaną szansę". Ale kto wie, może właśnie pośród nich znajdzie się ktoś, który umie się dogadać z właścicielem?
Netia wydaje się dzisiaj bliższa firmie rodzinnej, niż publicznej korporacji. Jest notowana na giełdzie, ale ma dominującego akcjonariusza, którą ją w pełni kontroluje. Rodzimego self-made-mana, który bardziej, niż poprzedni członkowie rady nadzorczej Netii są skłonni uważać każda zarobioną i wydaną przez firmę złotówkę za "moją złotówkę".
Nie mam doświadczenia w międzynarodowych korporacjach, więc nie zamierzam pouczać, czym się różnią od polskiej, prywatnej firmy. Od licznych kolegów słyszę jednak, że sposób zarządzania Netią dwa lata temu a dzisiaj, to dwa różne matriksy.
Osobiście mam duży sentyment do sprawnie zarządzanych firm prywatnych, w kontraście do (według moich wyobrażeń) korporacji, gdzie liczy się polityka i rozmywanie odpowiedzialności. Firma prywatna kojarzy mi się z dobrym nadzorem właścicielskim, który według mnie jest jedną z tajemnic rynkowego sukcesu. Tylko coś z tym nadzorem w Netii jest nie tak, jeżeli z właścicielem żaden z prezesów nie potrafi wytrzymać dłużej, niż parę miesięcy. Nie wystarczy nadzorować, trzeba jeszcze zaufać.