Czy na równi ze sprawnymi menedżerami telekomom potrzebni są futurolodzy czy wizjonerzy, którzy będą wskazywać kierunki, w jakich prowadzone powinny być inwestycje?
Takie pytanie zadałem sobie podczas Orange Open Tech Days, przypatrując się, jakie technologie rozwija ten operator, a które prezentował w swym największym centrum badań i rozwoju w podparyskim Châtillon.
Przypomniałem też sobie, że blisko dwie dekady temu, gdy pracowałem dla polskiej edycji Busiessweeka, na trochę podobnym tourze w BT, przedstawiono nam futurologa, który pracował dla brytyjskiego telekomu. Miałem wówczas okazję z nim porozmawiać. Pytałem (a było to w 2005 r.), jak będzie wyglądał rynek telekomunikacyjny za pięć lat i później. Szczegółów rozmowy już oczywiście nie pamiętałem, ale po powrocie z Paryża sprawdziłem na ile, to co mówił Ian Pearson, główny futurolog British Telecom, się sprawdziło i czy zatrudnienia tego typu fachowców ma sens?
Artykuł, który był zatytułowany „Zanim zaszczeka cyfrowy pies” znalazłem w archiwach Wprost (AWR Wprost było wówczas wydawcą polskiej edycji Businessweeka). Z lekkim zaskoczeniem musiałem przyznać, że większość z tego co w 2005 r. przewidywał Ian Pearson się sprawdziło. Przykładowo, na pierwsze pytanie, czego jako klienci możemy się spodziewać ze strony firm telekomunikacyjnych za pięć lat, odpowiedział:
„Sądzę, że stawki taryfowe za rozmowy telefoniczne w telefonii stacjonarnej przejdą do lamusa, a większość klientów będzie mogła dzwonić 'za darmo' w ramach pakietów. Można się też spodziewać, że tańsze będą opłaty za rozmowy w telefonii mobilnej”.
Przewidywał też trafnie upowszechnienie światłowodu w domach, ofert konwergentnych, telefonów z dużymi wyświetlaczami, które będą m.in. maszynkami do gier. Operatorom radził, by zainteresowali się kwestiami bezpieczeństwa i ostrzegał, że coraz trudniej będzie im zarabiać na tradycyjnych usługach.
Z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że to nic odkrywczego i jest oczywiste. Tylko, że to był rok 2005 r. Mało kto mógł się wtedy spodziewać, jaką rewolucją będzie pojawienie się iPhone'a. W Polsce Orange swój wielki projekt inwestycyjny w FTTH zaczął 10 lat później.
Sprawdziłem w internecie. Ian Pearson jest nadal cenionym futurologiem. Można też znaleźć informacje, że 85 proc. jego prognoz okazuje się trafne. To naprawdę niezły wynik. I co ciekawe, nawiązując do tytułu z Businessweeka z 2005 r. nadal wierzy, że elektroniczne zwierzęta będą towarzyszyć ludziom coraz częściej. W artykule z maja 2022 r. opublikowanym w Belfast Telegraph przekonywał, że dzięki rozwojowi sztucznej inteligencji, stają się one coraz lepszymi towarzyszami dla ludzi. „Niektóre badania wykazały, że są naprawdę dobre dla osób starszych. Ludzie tworzą dobre więzi z elektronicznymi zwierzętami” – pisał w irlandzkim dzienniku Ian Pearson. Dodawał jednak, że nie zastąpią człowieka.
W podparyskich Orange Gardens spytałem Marcina Ratkiewicza, dyrektora Orange Innovation Poland, czy też zatrudniają takiego futurologa. Trochę się zdziwił tym pytaniem. Z pewnością bowiem Bruno Zerbib, który od czerwca jest w Orange dyrektorem ds. technologii i innowacji, tak by się sam nie nazwał. Zapewne wolałby miano wizjonera. Określenie to zresztą brzmi bardziej „sexy” niż trochę sztywny termin futurolog. Wizjonerem był wszak Steve Jobs, jest nim Elon Musk.
Bruno Zerbib może się pochwalić, że od 1998 r. przez niemal dwie dekady jego kariera była związana z Doliną Krzemową gdzie pracował w takich w firmach, jak Hewlett Packard, Cisco czy Yahoo! Nie ukrywa, że w dużej mierze chce czerpać z biznesowych sukcesów, takich firm jak Amazon czy Google. Wszak nie wszystko trzeba wymyślać samemu. Niewątpliwie z tymi firmami kojarzyć się musi jedna z koncepcji, jaką w Orange zamierza wdrażać Zerbib – telco as a platform. Wedle tej wizji, Orange ma być już nie tylko dostawcą usług łączności, ale przekształcić się w firmę platformową, udostępniająca szeroką gamę usług za pośrednictwem interfejsów API, podobnie jak to robią wielkie firmy chmurowe, takie jak AWS.
Trochę mogło dziwić, że na Orange Open Tech Days prawie nic nie mówiono o potencjale związanym z 5G czy 6G, co jest tak modne na tego typu pokazach. To może dlatego, że Bruno Zerbib kwestionuje dotychczasowe podejście do rozwoju sieci mobilnych.
– Nasi klienci mówią nam, że nie odczuwają specjalnej różnicy, przechodząc z 4G na a 5G, a przecież według tego, co słyszeli wcześniej, powinni taką różnicę jakościową odczuć. Branża telekomunikacyjna poniosła porażkę marketingową, mówiąc o przepustowościach czy opóźnieniach, podczas gdy powinniśmy byli mówić o odczuwalnych korzyściach, takich jak zużycie energii, poprawa niezawodność sieci czy dostarczanych usług – mówił Zerbib.
Trudno sobie jednak wyobrazić, by Bruno Zerbib przytulał do siebie elektronicznego kota (choć nie odmawiam mu wrażliwości na czworonogi), a do posiadania takiego jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku przyznaje się Ian Pearson. A co jeśli właśnie ta wrażliwość na elektroniczne zwierzęta jest częścią tajemnicy futurologicznej skuteczności Brytyjczyka?
Z drugiej strony, jeśli chodzi o Zerbiba, to może dzięki temu, że nie fascynują go elektroniczne gadżety – jak zauważają francuscy dziennikarze – Orange nie grożą już takie pomysły jak Djingo, system głosowy w formie głośnika, który miał zdeklasować Aleksę, prezentowany z dumą kilka lat temu przez samego Stéphane'a Richarda, ówczesnego prezesa Orange. Djingo dość szybko okazał się rynkową porażką.
I może po to Orange teraz potrzebuje wizjonera, by realnie podchodzić do innowacji, ale gwarancji na sukces w tej dziennie nigdy nie ma.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.