Prace nad KSC trwają już od około dwóch lat, ale chyba po raz pierwszy w publicznej dyskusji pojawiły się argumenty, że proponowane zapisy mogą uderzyć w interesy lokalnych ISP. Pojawia się pytanie, na ile środowisko ISP jest w tym lobbingu rozgrywającym, a na ile jest rozgrywane? – po prostu wykorzystywane przez „grubsze ryby” jako kolejny argument do wskazania niedoskonałości proponowanych zapisów nowelizowanej ustawy.
Dość niespodziewanie w trakcie ostatnich dyskusji nad opublikowanym w końcu marca br. projektem nowelizacji ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa (KSC) w centrum uwagi znaleźli się operatorzy ISP. Zaczęło się od publikacji na internetowych stronach wydawcy Dziennika Gazety Prawnej Piotra Muszyńskiego, byłego wiceprezesa Orange, a teraz prezesa i właściciela Fixmap, firmy, która skupuje aktywa lokalnych ISP. Wskazywał on, że projekt KSC uprzywilejowuje największych operatorów kosztem tych mniejszych, bo w procedurze oceny dostawcy wysokiego ryzyka będą mogli wziąć udział tylko przedsiębiorcy telekomunikacyjni, których roczny przychód przekracza milion złotych.
Nie wiem, czy to Piotr Muszyński zmobilizował Stowarzyszenie e-Południe oraz Krajową Izbę Komunikacji Elektronicznej do walki o uczestnictwo w procedurze oceny dostawcy wysokiego ryzyka, czy te podmioty zrobiły to same z siebie.
Co jednak najbardziej istotne, temat podchwyciło kilka mediów – w tym Dziennik Gazeta Prawna – pojawiły się publikacje, jak to lokalni ISP są dyskryminowani w projekcie nowelizacji KSC. Szczerze mówiąc, nie jestem do końca przekonany, że to środowisko ISP jest rozgrywającym w tej walce lobbingowej wokół KSC przez grube ryby.
Prace nad KSC trwają już bowiem około dwóch lat, ale nie było do tej pory głośniejszej dyskusji o interesach operatorów ze środowiska lokalnych ISP. Owszem, Krajowa Izba Komunikacji Ethernetowej przedstawiała swoje opinie, wyrażając zaniepokojenie zapisami o dostawcach wysokiego ryzyka, mając na względzie, że prawie wszyscy lokalni ISP opierają swe sieci na rozwiązaniach chińskich dostawców, bo po prostu tak jest taniej.
Kwestią, czy przepisy KSC uderzą w operatorów zainteresował się Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców. Odpowiedział mu rok temu Departament Cyberbezpieczeństwa w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, wyjaśniając, że obowiązek wycofania produktów, usług i procesów dostawcy wysokiego ryzyka nie będzie dotyczył zdecydowanej większości lokalnych ISP, ponieważ objęci będą wyłącznie przedsiębiorcy telekomunikacyjni sporządzający plan działań w sytuacji szczególnego zagrożenia, których jest w Polsce około 100. Są to z reguły największe telekomy w Polsce.
Sprawa dla środowiska ISP zdawała się wyjaśniona, choć oczywiście KIKE, izba je reprezentującą, powinna śledzić uważnie zmiany w zapisach dotyczących dostawców wielkiego ryzyka, czy te o Operatorze Strategicznej Sieci Bezpieczeństwa [OSSB], który może zabrać ISP część biznesu np. jednostki samorządu terytorialnego (i może to drugie jest nawet ważniejsze).
Dobrą sprawą w tym szumie medialnym jest to, że o środowisku ISP zrobiło się głośniej (choć zapewne to sprawa przejściowa). Nie wiem jednak, czy to jest front, na którym powinno ono trwonić siły. Owszem, ma swoje racje KIKE, że jako izba reprezentująca małych i średnich operatorów, powinna mieć prawo uczestniczenia w konsultacjach czy firmę X lub Y uznać za dostawcę wysokiego ryzyka. Ale nawet dla niej, to nie powinny stanowić głównego pola bitwy.
Dziś o wiele istotniejsza dla środowiska ISP jest np. batalia o szansę korzystania z unijnych środków na budowę sieci z programów FERC czy KPO (o ile zostaną uruchomione). W przypadku POPC, to się nie udało, więc stracili na korzyść dużych operatorów. Konsekwencje tego już część ISP ponosi, a będą jeszcze dotkliwsze.
Dostęp do funduszy, które w najbliższych latach wielu z nich mogło wykorzystać na inwestycje i rozwój jest tym polem bitwy, na które obecnie KIKE, Stowarzyszenie e-Południe czy też spółka Projekt MDO (budując np. modele wspólnych inwestycji ISP) powinni zmierzać i zbroić się do przyszłych starć.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.