Obrona prawa stanowi nadrzędny cel Urzędu Komunikacji Elektronicznej przy ustalaniu zasad rynkowej gry. Okazuje się, że to nie zawsze takie proste, jak mogłoby się wydawać. Regulator, który z jednej strony stawia się w roli sprawiedliwego arbitra, z drugiej wymaga, aby działające dziś podmioty w całości pokryły zaległe koszty usługi powszechnej sprzed ośmiu lat. I to płacąc też za firmy, które już zniknęły z rynku. Co więcej, obciążeni mają być również operatorzy, dla których usługi z zakresu usługi powszechnej nie stanowią podstawowego biznesu. Czy tak wyglądać ma realizacja zasady równości podmiotów wobec prawa?
Dla niewtajemniczonych, sprawa dotyczy listy podmiotów zobowiązanych do udziału w pokryciu dopłaty do kosztów netto świadczenia w 2006 r. usługi powszechnej przez Orange Polska (wówczas jeszcze Telekomunikacji Polskiej). Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej rozstrzygnęła ją po postępowaniu trwającym aż trzy lata. Mimo to, zarówno stan faktyczny, jak i podstawa prawna wydanej decyzji budzi wiele kontrowersji.
Ta decyzja regulatora jest niespójna i nie znajduje poparcia w obowiązujących przepisach prawa krajowego oraz unijnego. I już choćby tylko z tych powodów powinna zostać gruntownie zrewidowana. Uczestnicy postępowania poddawali merytorycznej wątpliwości stanowisko regulatora, zwracając przy tym uwagę na praktyczne skutki jego wydania. Nie chodzi tylko o działanie w zgodzie z obowiązującym prawem i związany z tym wymiar prawotwórczy (jakiż sygnał wysyła uczestnikom rynku regulator, którego interpretacje są niezgodne z prawem?), ale także o kwestie czysto finansowe. Wszak spór dotyczy kwot sięgających setek milionów złotych. Czy tak ma wyglądać w praktyce tworzenie przejrzystych, prorozwojowych, a także stabilnych reguł, wedle których inwestorzy podejmują długofalowe decyzje?
UKE wbrew prawu i Komisji Europejskiej
Trudno zaakceptować stanowisko regulatora, że skoro część przedsiębiorców, którzy funkcjonowali na rynku w roku 2006, a obecnie nie prowadzi już działalności, to ich ciężar związany z dopłatą zmuszona jest ponieść reszta aktywnych uczestników rynku. Zdaniem Prezesa UKE prawidłowa interpretacja zakłada, że podmioty wciąż świadczące usługi telekomunikacyjne mają być zobowiązane do pokrycia udziału w dopłacie przedsiębiorców już nieistniejących. Oraz takich, którzy nadal funkcjonują na rynku telekomunikacyjnym w innej formie prawnej, lecz nie są wpisani do rejestru przedsiębiorców telekomunikacyjnych. Takie podejście jest absolutnie niedopuszczalne, chociażby z punktu widzenia prawa podatkowego i samych norm o randze konstytucyjnej. Przecież mamy do czynienia z prawie ośmioletnim okresem dzielącym nas od czasu świadczenia przez TPSA usługi stanowiącej oś sporu! Bez dogłębnej analizy wskazanych wątpliwości nie można ustalić listy adresatów potencjalnego zobowiązania.
Zarzuty dotyczą także zagadnienia elementarnego z punktu widzenia skuteczności postępowań o dopłatę, jakim jest określenie ich zakresu podmiotowego, czyli tego, którzy z działających przedsiębiorców zobowiązani będą do udziału w dopłacie. Przede wszystkim powinni to być jedynie przedsiębiorcy, którzy świadczą usługi odpowiadające zakresem usłudze powszechnej. Jedynie takie rozumienie stosownych przepisów Prawa telekomunikacyjnego urzeczywistnia cel istnienia obowiązku partycypacji w kosztach dopłaty bez nadmiernego obciążania pozostałych podmiotów nakładami finansowymi z tytułu działalności, której w istocie nie prowadzą.
Usługa szerokopasmowego dostępu do internetu, czy w szczególności usługa dostarczania programów telewizyjnych, nie są w żaden sposób powiązane z elementami usługi powszechnej. Podobne zdanie wyraziła choćby Komisja Europejska w Komunikacie z 27 listopada 1996 r. (COM (96) 608 final). Stwierdziła ona, że zasada niedyskryminacji oraz proporcjonalności mechanizmu dopłaty do usługi powszechnej wymaga, aby system dopłat uwzględniał kryterium rodzaju usług świadczonych przez zobowiązanego przedsiębiorcę. Warto zauważyć, że aktualność wskazówek Komisji potwierdza w swoim raporcie o usłudze powszechnej Organ Europejskich Regulatorów Łączności Elektronicznej (BEREC).
Prezes UKE nie chce słuchać rzecznika praw obywatelskich
Arbitralne przyjęcie przez regulatora tezy o kwalifikacji każdej usługi dostarczania programów telewizyjnych, jako usługi czysto telekomunikacyjnej stanowi nieuzasadnione novum. Zawartość programów dostarczanych użytkownikom końcowym jest bowiem największą częścią wartości świadczenia usługi telewizji kablowej oraz jedynym powodem jej nabycia. Podczas, gdy komponent transmisyjny, niezbędny do realizacji usługi dostarczania programów telewizyjnych ma wyłącznie charakter służebny, będący jedynie nośnikiem przekazu. Przywołany przez Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w wyroku z 7 listopada 2013 r. w sprawie C-518/11 (UPC Nederland BV v. Gemeente Hilversum), wręcz potwierdza, że przy dokonywaniu oceny charakteru prawnego usługi dostarczania programów telewizyjnych, należy wpierw ocenić wartość poszczególnych składników tworzących tę usługę. Wyrok ten całkowicie odmiennie zdaje się interpretować Prezes UKE pomijając całkowicie specyfikę meritum sprawy.
Odnosząc się szerzej do wskazanych wątpliwości natury konstytucyjnej trzeba zauważyć, że przyjęty model finansowania kosztu netto usługi powszechnej zwrócił uwagę Rzecznika Praw Obywatelskich. Wskazał on na możliwy rozdźwięk pomiędzy praktyką kwalifikowania przedsiębiorców obowiązanych do udziału w pokryciu kosztu netto usługi powszechnej, a zakresem prowadzonej przez nich działalności. Działalności, która może nie mieć żadnego, funkcjonalnego nawet związku z dotowaną usługą powszechną. Prezes UKE niestety pomija wątpliwości RPO.
Wobec wszystkich zastrzeżeń, które budzi postępowanie, niezrozumiały jest widoczny w ostatnich tygodniach znaczny pośpiech Prezesa UKE w wydaniu decyzji. Na szczęście sprawa nie wydaje się być przesądzona, gdyż przedstawiciele operatorów i przedsiębiorcy telekomunikacyjni, przeciwni arbitralnemu stanowisku Prezesa UKE, nie składają broni i wnoszą o ponowne rozpatrzenie sprawy. Szykuje się także pośrednie starcie pomiędzy dwoma organami państwa, czyli regulatorem a Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Pytanie, czy Prezes UKE ugnie się pod ciężarem zarzutu niekonstytucyjności podstaw prawnych ferowanych przez niego ocen oraz skalą nieścisłości w przyjętym stanie faktycznym? I czy podtrzyma, zdaniem wielu bezpodstawne, stanowisko.