Resort cyfryzacji nauczony trudnym doświadczeniami z lat poprzednich podszedł do sprawy pragmatycznie i postanowił sobie zaoszczędzić pracy z przygotowaniem mapy białych plam NGA. Przeprowadzi więc w tej sprawie konsultacje społeczne bez udziału społeczeństwa, bo przecież i tak w centrali UKE wiedzą najlepiej, do jakiej obory nie dociera szybki internet.
Z mapami białych plam internetowych Ministerstwo Cyfryzacji i Urząd Komunikacji Elektronicznej mają problem praktycznie od zawsze. Inwentaryzacja infrastruktury telekomunikacyjnej prowadzona jest od 2011 r. i o ile przez pierwsze dwa-trzy lata można było mówić, że regulator rynku nabiera doświadczeń, udoskonala procedury i narzędzia, by powstałe na jej podstawie mapy były coraz lepsze, to potem już trudniej było być pobłażliwym, jeśli chodzi o niedoskonałości czy absurdy, które się na nich pojawiły.
Te ostatnie szczególnie mocno dały się we znaki operatorem, którzy brali udział w pierwszym konkursie 1.1 POPC i ze zdziwieniem się przekonywali, że internet powinni doprowadzić do leżącej na odludziu obory. Oczywiście urzędnicy w UKE zawsze znajdowali jakieś wytłumaczenie, ale zdenerwowanie operatorów można zrozumieć, skoro w 2015 r. ogłaszając konsultacje społecznie białych palm NGA ówczesny Minister Administracji i Cyfryzacji Andrzej Halicki zapowiadał: - Przeprowadzimy je tak szczegółowo, jak nikt w Europie. Weryfikując białe plamy weźmiemy pod uwagę każdy adres, każdy dom, a nie większy obszar (...) Możliwe jest to dzięki ścisłej współpracy z Instytutem Łączności. Oprzemy się o materiały, które już powstają i będą weryfikowane zarówno przez Instytut Łączności, jak UKE. Ale służyć do tego będzie także informacja, która będzie pochodzić bezpośrednio od obywateli – podkreślał Andrzej Halicki.
„Paroles, paroles, paroles”, czyli słowa, słowa, słowa – jak śpiewała Dalida w duecie z Alainem Delonem. Sukcesu być nie mogło skoro w pierwszych społecznych konsultacjach białych plam swe uwagi zgłosiło nieco ponad 1200 osób i podmiotów.
Jednak jeszcze o wiele większe problemy przyniosła Ministerstwu Cyfryzacji weryfikacja mapy białych plam NGA w ubiegłym roku. Operatorzy zgłosił całą masę zastrzeżeń do podanych przez resort punktów adresowych na mapie białych plam Po opublikowaniu we wrześniu ubiegłego roku przez resort 3,2 mln takich punktów wpłynęło 70 tys. zgłoszeń z zastrzeżeniami, co przysporzyło pracownikom resortu sporo pracy.
W tej sytuacji nie dziwi specjalnie, że obwieszczając w tym tygodniu kolejne konsultacje białych plam NGA, resort cyfryzacji zawęził je de facto do grona przedstawicieli branżowych i do zbierania planów inwestycyjnych operatorów, na co słusznie zwrócił uwagę jeden z czytelników naszego serwisu.
Śmiać się w takiej sytuacji czy płakać? Wygląda po prostu na to, że urzędnicy postanowili sobie w ten sposób zaoszczędzić trochę pracy, kłopotów i daremnego trudu, skoro prowadzone wcześniej przez dwa lata konsultacje społeczne, zbyt wiele nie wniosły i nie poprawiły istotnie map białych plam.
Aby uczynić mapy białych plam bardziej wiarygodnymi, tak jak już pisałem już kiedyś, trzeba by zastosować doświadczenia amerykańskie i weryfikować podawane prze operatów informacje w terenie, co mogłyby robić np. delegatury UKE (w ten sposób na pewno można by wyeliminować największe absurdy). Takiej woli i chęci jednak najwidoczniej nie ma (bo centrala wie zawsze lepiej) i dlatego zapewne dalej operatorzy i przede wszystkim mieszkańcy białych plam będą skazani na niedoskonałości inwentaryzacji.
A co da zgłaszanie planów inwestycyjnych? Też można się spodziewać, że będzie wiele zakłamań, bo z jednej strony znajdą się tacy, którzy zgłoszą inwestycje, by nie wpuścić na określony obszar konkurentów, ale także będą przedsiębiorcy, którzy będą mieli dobrą wolę, by budować na pewnych obszarach sieci, ale potem życie zweryfikuje te plany. Taki jest jednak wymóg Brukseli i trzeba to zrobić. Tak, ma co prawda powstać międzyresortowy zespół, odpowiedzialny za ocenę zgłoszonych planów inwestycyjnych, co trochę przypomina komitety centralne z poprzedniej epoki, który zza biurka będzie oceniać, co jest wiarygodne, a co nie. Praktyka jednak pokazuje, że w takich przypadkach oceny urzędników są często bardzo ułomne i dalekie od doskonałości.
Szumne nazwanie przez resort cyfryzacji zbieranie od operatorów planów inwestycyjnych w zakresie budowy sieci internetowych, konsultacjami społecznymi białych plam NGA, to trochę malowanie trawy na zielono. Oczywiście, można przekonywać, że operatorzy reprezentują swych klientów a więc społeczeństwo i w konsekwencji zwrot konsultacje społeczne jest usprawiedliwiony. Ale ile takie tłumaczenie jest warte?
Piątkowe komentarze mają TELKO.in mają charakter subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.