Komisja Europejska poinformowała dzisiaj o podjęciu kolejnego kroku w procedurze kwestionowania trybu odwołania w ubiegłym roku Marcina Cichego ze stanowiska Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej (formalnie: skrócenia jego kadencji).
KE miała wątpliwości w tej sprawie już na etapie procedowania jednej z tarcz antykryzysowych w 2020 r., która zmodyfikowała (kosmetycznie) zasady powoływania szefa urzędu regulacyjnego i skróciła jednocześnie kadencję wówczas urzędującego. W lipcu ubiegłego roku Komisja wystosowała tzw. wezwanie do usunięcia uchybienia (ang. Letter of Formal Notice) prawu wspólnotowemu, które broni niezależności szefa organu regulacyjnego m.in. poprzez zasadę nieusuwalności z urzędu (poza wyjątkowymi przypadkami).
Odpowiedź polskiego rządu najwyraźniej nie zadowoliła Komisji, która wykonała kolejny krok tzn. przedstawienie tzw. uzasadnionej opinii (ang. Reasoned Opinion). Jeżeli Polska nie dokona obecnie posunięcia, które – zdaniem Komisji – przywróci sytuację do stanu zgodnego ze wspólnotowym prawem, nasz kraj może zostać pozwany przed Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Na marginesie trudno sobie wyobrazić, na czym mogłoby w praktyce polegać usunięcie uchybień? Przywrócenie de facto usuniętego urzędnika na stanowisko byłoby wydarzeniem bez precedensu. Polskie prawo zaś formalnie przestrzega zasady niezależności szefa organu regulacyjnego i bardzo nieznacznie różni się obecnie od przepisów obowiązujących przed tarczą antykryzysową.
Ministerstwo Cyfryzacji w mało przekonywujący sposób uzasadniało skrócenie kadencji Marcina Cichego właśnie tymi kosmetycznymi, formalnymi zmianami w procedurze powołania Prezesa UKE. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że urząd regulacyjny był głęboko skonfliktowany z ministerstwem.