Interesy samorządowców i operatorów telekomunikacyjnych są skrajnie przeciwstawne. Taki wniosek można wysnuć na podstawie dwóch postępowań konsultacyjnych. Pierwsze było przeprowadzane przez resort cyfryzacji i dotyczyło nowelizacji ustawy o wspieraniu rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych (tzw. megaustawy), a drugie przez UKE w sprawie zmiany stanowiska odnośnie publicznych hotspotów.
Samorządowcy ostro zareagowali na plany obniżenie maksymalnych stawek opłat za zajęcie pasa drogowego w odniesieniu do obiektów i urządzeń infrastruktury telekomunikacyjnej dla dróg zarządzanych przez jednostki samorządu terytorialnego, co zakłada nowelizacja megaustawy. Nie chcą pogodzić się z wizją obniżenia wpływów o ok. 100 mln zł w ciągu dziesięciu lat. W dodatku, według nich, miałoby to się odbyć bez żadnej rekompensaty. Z kolei izby branżowe, reprezentujące operatorów, przeciwstawiają się pomysłowi zwiększenia parametrów wysyłania i odbierania danych w samorządowych hotspotach.
Zapewne operatorzy dziwią się krótkowzroczności samorządów, które nie potrafią dostrzec korzyści z rozwoju sieci szerokopasmowych. Samorządowcy zaś mogą być zaskoczeni alergiczną reakcją operatorów na to, że turyści w miejskim parku mogliby korzystać z publicznych hotspotów o przepływności 1 czy 2 Mb/s, skoro telekomy reklamują usługi o prędkościach 100 Mb/s i wyższych.
Cóż, sytuacja raczej typowa - każdy sobie rzepkę skrobie i nie chce zrozumieć racji drugiego. Lepiej więcej ostro zanegować rozwiązanie korzystne dla "oponenta". I nie dość, że zaprotestować, to jeszcze zaproponować jeszcze ostrzejsze regulacje, jak PIIT w konsultacjach dotyczących samorządowych hotspotów, i narzucić jej z pozycji siły. Jednak w tej sytuacji niech KIKE, czy PIIT nie dziwią się, że samorządowcy też będą im rzucać kłody pod nogi. Dalej będą postrzegać operatorów, jako krezusów, którzy dostają kolejne przywileje i ulgi, a przecież "nie obniżą cen na swe usługi", jak stwierdził przedstawiciel reprezentujący jedną z organizacji samorządowych.
A może warto, byłoby spróbować się porozumieć i przedstawić drugiej stronie swe racje? Oczywiście, w Polsce nie przychodzi to łatwo, ale jest chyba możliwe. Przypomnę, że gdy kilka lat temu w życiu wchodziła megauatawa, to wówczas opiniowaniu przez prezesa UKE miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego ostro przeciwstawili się urbaniści. Wówczas UKE zorganizował kilka debat i spotkań, po których udało się wypracować kompromis, choć na początku było do tego bardzo daleko. Tak się też czasami dzieje w przypadku współpracy operatorów z samorządami. Np. próby podejmowane są w województwie warmińsko-mazurski w ramach Planu Cyfrowego dla Warmii i Mazur, gdzie samorządy m.in. obniżają opłaty za umieszczenie urządzeń w pasie drogowym.
To nie jest niestety zjawisko powszechne i wzajemny stosunek operatorów i samorządów cechuje raczej nieufność. Wyrazem tego jest postulat KIKE, by UKE prowadził ściślejszą kontrolę publicznych hotspotów i sprawdzał, czy samorządy przestrzegają wymagań technicznych dla publicznych hotspotów określonych przez regulatora rynku. Izba sugeruje, że bywa inaczej.
Dość często przemieszczam się po Polsce i gdy mam tylko okazję sprawdzam, jak działają publiczne hotspoty. Niestety, nader często są bardzo mało użyteczne. Mówiąc zaś wprost, nie da się z nich korzystać, właśnie ze względu na narzucone ograniczenia. Niedawno np. próbowałem z takiego "dobrodziejstwa" skorzystać na rynku w Międzyrzecu Podlaskim, stojąc dokładnie przed tabliczką informującą o takim hotspocie. Niestety, próby skorzystania z niego były daremne. Nie neguję, że niektóre JST nie dostosowują się do narzuconych wymagań (co sugeruje KIKE). Na pewno tak się zdarza, jak zdarzają się nieuczciwi operatorzy...
Zapewnie KIKE, PIKE, czy PIIT, wyrażając swe stanowisk odnośnie hotspotów traktują to jako coś zupełnie oddzielnego od sprawy opłat za zajęcie pasa drogowego. Powinny jednak zdawać sobie sprawę, że pomysł obniżenia tych stawek, to dla samorządowców strata, którą odczują prawie natychmiast, a tzw. "korzyści społeczne" z powstania infrastruktury szerokopasmowej, to sprawa mglista i nieokreślonej przyszłości. I nie powinni się dziwić, że dla JST zarysowana skala tych "społecznych korzyści", jest równie przekonywująca, jak dla operatora wymiar korzyści z uruchomienia publicznego hotspota.