Katastrofa na Annopolu klasykiem gatunku

Pożar data center T-Mobile na Annopolu stał się klasykiem gatunku, na który wielu ekspertów zaczyna wskazywać w kontekście: jak nie należy lokować czy projektować takich obiektów. Zrobił tak w np. Audytel w swoim raporcie. Problem w tym, że w Polsce tak ryzykowana lokalizacja centrów danych, to często standard, na który decydują się  nawet tak renomowane firmy jak IBM.

Nie miałem wątpliwości, że historia z pożarem data center T-Mobile na Annopolu stanie się klasykiem gatunku, na który wielu ekspertów będzie wskazywać, jak nie należy lokować takich obiektów. I rzeczywiście, nastąpiło to bardzo szybko. W tegorocznej edycji swojego raportu o rynku data center w Polsce firma Audytel po raz pierwszy dodała rozdział, jak powinna wyglądać bezpieczna infrastruktura w tego typu obiektach.

Przedstawiciele Audytela nie ukrywają, że inspiracją było to, co przydarzyło się T-Mobile. W raporcie jest m.in. zdjęcie płonących budynków na Annopolu i fotografie satelitarne różnych obiektów data center w Polsce, ze wskazówkami co może oznaczać taka, a nie inna lokalizacja.

Gdy w lutym na TELKO.in pisałem komentarz „Zadziwiająca katastrofa T-Mobile na Annopolu, najbardziej dziwiło mnie, że tak poważny operator może popełnić tak podstawowy błąd, korzystając z centrum danych w sąsiedztwie magazynów z materiałami łatwopalnymi. Jak jednak twierdzi Audytel, w Polsce to dość normalna sytuacja – wiele tego typu obiektów mieści się centrach logistycznych, bo w ten sposób buduje się je łatwiej i szybciej. Jak twierdzi Audytel, wiele centrów danych w Polsce ma dość niską klasę dostępności, ale klienci nie kręcą na to specjalnie nosem.

Paradoksem z historią na Annopolu jest to, że gdy wybuchł pożar zwróciłem się do kilku firm informatycznych, których przedstawiciele nader chętnie komentują, jak projektować data center, by skomentowali również to, co się przydarzyło T-Mobile. Jak jeden mąż odmówili – bo to T-Mobile, a więc potencjalny klient i nie można się narażać. No cóż, taki jest biznes i rozumiem, że wygodniej przez firmy public relations rozsyłać maile z komentarzami o sprawach ogólnych i oczywistych, chwaląc w ten sposób eksperckie kompetencje. Mediów dziś w sieci dostatek i zawsze ktoś opublikuje tezy, które są odkrywaniem Ameryki po raz tysięczny.

Na TELKO.in komentarz o pożarze data center na Annopolu się ukazał i nie został dobrze przyjęty przez bezpośrednio zaangażowanych w sprawę pracowników T-Mobile. Może więc eksperci z firm IT mieli słuszne obawy, by nabrać wody w usta? Jednak w najbliższych latach na pewno i oni będą wykorzystywać ten przypadek, wskazując dlaczego takie czy inne data center może być nie do końca bezpieczne, powołując co się zdarzyło „jednemu z operatorów w Polsce” lub jeszcze bardziej ogólnie „jednej z firm w Europie Środkowo-Wschodniej”.

Dla niektórych w T-Mobile mój komentarz był „subietywny i błędny”. Rozdział w raporcie Audytela dobitnie pokazuje, że te dwa przymiotniki są nietrafione (zarzuty były formułowane emocjonalnie, na co należy brać poprawkę). Nie neguję poświęcenia i zaangażowania pracowników operatora, gdy trzeba się było zmagać ze skutkami pożaru. Argumentacja jednak sprowadzała się w gruncie rzeczy  do tego, że obiekt na Annopolu był doskonale chroniony, bo miał np. ścianki ogniotrwałe, które jak najbardziej się sprawdziły, bo temperatura przy strefie pożaru nie przekroczyła w powietrzu w żadnym momencie 38°C.

Tymczasem Audytel w zaleceniach jasno mówi, że wstawienie ścianki ogniotrwałej w obiekcie ulokowanym w centrum magazynowym niczego nie gwarantuje. I przypadek na Annopolu to potwierdził.

Mimo pożaru wszystkie serwery funkcjonowałyby świetnie i nic by się nie stało, gdyby straż pożarna nie kazała odłączyć zasilania – słyszeliśmy argumenty.

No tak, tylko to jest standardowa procedura.

To zrozumiałe, że po pożarze T-Mobile starał się przekonać wszystkich, jak świetnie sobie poradził. Prezes firmy mówił nawet, że operator i tak zamierzał skonsolidować swe data center, więc wypadek tylko przyspieszył decyzję. Z drugiej strony prezentując w maju kwartalne wyniki finansowe przekonywał, że to właśnie pożar był jedną z przyczyn kwartalnego spadku przychodów. To dlatego, że przez parę dni T-Mobile nie był np. w stanie realizować MNP, stanęła sprzedaż nowych usług i nie działała platforma do doładowań kont pre-paid. Zaangażowanie załogi w usuwanie skutków awarii odbiło się na innych projektach, jak np. FTTH.

Audytel zwraca uwagę, że na świecie średni koszt awarii data center wzrósł do 740 tys. dol. To oznacza, że jest to o 38 proc. więcej niż w 2010 r. Przedstawiciele T-Mobile tłumaczyli, że obiekt na Annopolu miał 18 lat i wtedy były inne czasy, jeśli chodzi o wybór miejsca na takie centrum. Przekonywali, że dziś na pewno nie wybraliby takiej lokalizacji. Zapewne przypadek Annopola będą mieli długo w pamięci i podobnych błędów już nie popełnią. W Polsce zdarza się to wielu, nie  wykluczając renomowanych firm IT. Taki IBM w 2013 r. otworzył w miejscowości Pass pod Błoniem niedaleko Warszawy (gdzie mieści się duże centrum logistyczne), swoje data center o powierzchni 3,5 tys. m2 i też wówczas zapewniał, że spełnia ono najwyższe standardy bezpieczeństwa. Wierzę, że ma świetne ścianki przeciwpożarowe... Oby jednak dla IBM DC w Pass, czy dla 3S DC na tym samym Annopolu nie stało się „klasykiem gatunku” jak historia T-Mobile.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.