Kanclerz Merkel postuluje o bezpieczną eurosieć

Czysto polityczna koncepcja jest na razie bardzo słabo zarysowana pod względem funkcjonalnym i technicznym. Zdaje się w niej chodzić o zamknięcie ruchu pochodzącego z europejskich hostów i od europejskich użytkowników wewnątrz paneuropejskiej sieci niedostępnej dla użytkowników i serwerów ze Stanów Zjednoczonych.

Wobec stanu rozwoju i organizacji globalnego internetu taka koncepcja wydaje się dzisiaj mało realna. Co najwyżej mogłaby objąć drobny wycinek usług za jakich korzystają dzisiaj Europejczycy, lub np. tylko usługi i wymianę danych przez agendy rządowe. Pozostaje kwestią dyskusyjną, czy tak wyseparowana sieć rzeczywiście byłaby odporna na infiltrację ze strony wyspecjalizowanych służb zdeterminowanych do zdobycia informacji?

Sprawa ma charakter nie tylko polityczny, ponieważ kanclerz Angela Merkel w swoim wystąpieniu wspomina również o problematyce ulokowanych w Stanach Zjednoczonych firm internetowych, jako elemencie układanki związanej z bezpieczeństwem danych Europejczyków. Oficjalna rozmowa niemieckiej kanclerz z prezydentem Francji Francois Hollandem przewidziana jest dopiero na dziś, ale już wcześniej francuski rząd wyraził wstępne poparcie dla koncepcji przedstawionej przez niemieckiego partnera.

Warto zwrócić uwagę, że deklaracja niemieckiej kanclerz, to tylko jedno ze zjawisk o wspólnym mianowniku, którym jest chęć odporu dla amerykańskiej dominacji w globalnym internecie. Ujawnienie w ubiegłym skali inwigilacji sieci przez amerykańskie służby bezpieczeństwa wyzwoliło wiele związanych z tym inicjatyw. W ubiegłym roku Komisja Europejska przedstawiła do publicznych konsultacji dokument Rebuilding Trust in EU-US Data Flows, który traktuje o zasadach bezpieczeństwa gromadzenia i wymiany danych pomiędzy amerykańskimi i europejskimi systemami teleinformatycznymi. Niedawno komisarz Neelie Kroes przedstawiła kilkupunktowy program globalizacji nadzoru nad internetem poprzez m.in. umiędzynarodowienie Internet Corporation for Assigned Names and Numbers (ICANN) oraz Internet Assigned Numbers Authority (IANA), które zarządzają odpowiednio systemem DNS oraz numeracją IP.

Postulaty komisarz Kroes wydają się najłatwiejsze do wdrożenia. Pozostałe z wymienionych dokumentów mają zbyt ogólny charakter, aby dzisiaj można było je traktować poważnie, ale z na pewno oddają klimat, jaki zapanował w europejskiej polityce. Ten klimat może się przełożyć także na teleinformatyczny biznes.

Od kilku lat europejskie telekomy narzekają, iż muszą modernizować i rozbudowywać sieci, dzięki którym zarabiają głównie wielcy amerykańscy OTT. Google, korzystając z ogromnej przewagi skali, jak burza idzie przez globalny rynek prostych, hostowanych aplikacji, a Amazon wyrasta na globalnego giganta "cloud computingu".Polityczne zamieszanie może dać do ręki europejskim providerom polityczną broń do powstrzymania amerykańskiej ofensywy.