Mimo tego historia Playa uważana jest za rynkowy sukces. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, splendor spływa na ustępującego prezesa, choć z pewnością nie mniejszy udział ma w tym cały top management i szeregowi pracownicy Playa. Z tego właśnie powodu sporo goryczy w firmie wywołały zasady „podziału giełdowych łupów” co jest dzisiaj szeroko komentowane na rynku w nieoficjalnych rozmowach.
Po giełdowym debiucie coraz częściej było słychać, że Joergen Bang-Jensen chciałby odejść ze spółki (jest najstarszym z członków zarządu), w której spędził 9 ostatnich lat, i że pewnie to zrobi po wypłaceniu akcjonariuszom dywidendy, co byłoby symbolicznym spełnieniem obietnicy danej podczas IPO. O wypłacie dywidendy Play poinformował w ubiegłym tygodniu.
O rozpoczęciu procesu rekrutacji nowego prezesa zarządu usłyszeliśmy po raz pierwszy 2 tyg. temu, a więc stosunkowo późno, skoro dzisiaj znamy już nominata. Od początku roku pojawiały się pogłoski, że Joergena Bang-Jensena może zastąpić jeden z jego aktualnych kolegów z zarządu, ale ostatnio mówiło się, że kluczowi akcjonariusze stawiają jednak na cudzoziemca.
Jean-Marc Harion od 1999 r. pracował dla grupy Orange, na początku w firmie internetowej Wanadoo. Potem na różnych innych pozycjach w różnych krajach na świecie. W latach 2011-2016 kierował belgijskim Mobistarem (grupa Orange) a ostatnio Orange Egypt. Jest absolwentem Université Libre de Bruxelles.
Od 9 lat Jean-Marc Harion kieruje coraz większymi przedsięwzięciami mobilnymi w grupie Orange z czego można wnosić, że doświadczenia mu nie brakuje, chociaż odmiennego od realiów polskiego rynku mobilnego. W porównaniu z Playem belgijski Mobistar nie jest znowu taki duży z 4 mln klientów, 1,7 tys. pracowników oraz 1,250 mld euro przychodów, ale zarządzanie nim było trudny przedsięwzięciem. W Egipcie jednak menedżer kierował już podmiotem obsługującym 34 mln klientów i zatrudniającym 4 tys. osób, chociaż generującym tylko 630 mln euro przychodów. Rynek z tak wielką rzeszą klientów, ale niespełna 1,5 euro ARPU jest zupełnie inny, niż Polska.
Osoby znające nowego szefa Playa mówią o nim, jako o człowieku „niezwykle sympatycznym i koncyliacyjnie nastawionym”. Przewidują, że nie jest to typ menedżera, który na siłę będzie próbował odcisnąć się na nowo obejmowanej organizacji, czy tasować zastany zespół, ale raczej postara się zachować wszystko, co wydaje się dobrze funkcjonującym mechanizmem. I taki był pewnie cel właścicieli Playa, skoro spółka – choć na wypłaszczającej się krzywej wzrostu – nie sygnalizuje żadnych większych problemów.
Przed nowym szefem Playa dokończenie projektu rozbudowy sieci, przygotowanie spółki do wejścia na rynek 5G oraz pozycjonowanie na rynku, na którym Play niebawem może zostać jedynym czysto mobilnym graczem. Niewykluczone, że także ostrożna reorganizacja – miejscami zmęczonej, miejscami sytej – struktury, który od 12 lat buduje markę Play.