Ruszyła weryfikacja białych internetowych plam NGA. Minister administracji i cyfryzacji zapowiedział, że przeprowadzona ona zostanie tak szczegółowo, jak nigdzie indziej w Europie i uwzględniony będzie każdy adres i każdy dom.
I tu już pojawia się pierwsza wątpliwość, bo raczej poza wąskim gronem związanym z branżą telekomunikacyjną o tych konsultacjach mało kto słyszał. Akcji nie towarzyszy żadna szersza kampania promocyjno-informacyjna i statystyczny Kowalski się o niej raczej nie dowie.
Nie wiedział o niej np. mój sąsiad, który - według danych z narzędzia informacyjnego udostępnianego przez resort cyfryzacji - jako jedyny w okolicy miał dysponować internetem 30 Mb/s, choć generalnie cała ulica w podwarszawskiej miejscowości, w której mieszkam, to biała plama NGA.
Sąsiad m.in. ze względu na potrzeby dzieci jest bardzo zainteresowany posiadaniem szybkiego i wydajnego łączą. Jakiś czas temu był klientem Netii, która dostarczała mu usługę 2 Mb/s przez Wimax. Szybszego łącza kupić nie mógł, więc kilka miesięcy temu zrezygnował i dziś korzysta z internetu mobilnego (na który zresztą narzeka). Najwidoczniej jednak Netia musiała przekazać w inwentaryzacji, że pod tym adresem jest w stanie świadczyć usługę 30 Mb/s.
Co ciekawe, sąsiad niedawno zwrócił się do Netii, by ponownie podpisać umowę, bo chciał traktować Wimax jako łącze backupowe. Netia jednak już nie chce świadczyć mu usługi, choć sąsiad ciągle ma modem operatora i antenkę do Wimaksa na dachu, a przez kilka lat płacił regularnie rachunki. Przy takim podejściu do klienta łatwiej zrozumieć skąd - po części - obecne problemy tego operatora.
Są też osoby, które choć wiedzą o konsultacjach białych plam NGA uważają, że nie warto brać w nich udziału. Bo to i tak niczego to nie zmieni, tj. tam, gdzie mieszkają i tak nikt nie zainwestuje w sieć dostępowa. Tak skomentował opublikowaną przeze mnie informację jeden z czytelników: "U mnie na wiosce i tak nie będzie normalnego internetu. Te wszystkie ich plany można o kant stołu rozbić". Takie osoby można zachęcać, że wzięcie udziału w konsultacjach nic nie kosztuje, a być może…
W podobnym tonie napisał sołyts gminy Kije z województwa lubuskiego. "Wszyscy się chwalą lubuskim szerokopasmowym, ale nikt się nie interesuje czy interent został podłączony do mieszkańców. W naszym sołectwie światłowody są od roku, ale nie podłączone do mieszkańców. Zebrałem ponad 200 podpisów chętnych do założenia internetu, ale dalej tylko obietnice. Jak długo można jeszcze czekać? Może lepiej usunąć tą skrzynkę, żeby nie drażnić więcej mieszkańców?".
Tu można odpowiedzieć - trochę cierpliwości. Może Program Operacyjny Polska Cyfrowa coś zmieni w tym zakresie i znajdzie się operator chętny zainwestować w gminie Kije?
Inny czytelnik zwrócił uwagę, że weryfikując białe plamy zauważył masę adresów w środku Lublina, gdzie działa kilka kablówek, a obszar i tak został zakalikowany jako biała plama. Na to odpowiem, że właśnie temu służą konsultacje: by takie sytuacje zweryfikować.
Tu jednak pojawia się pytanie, jak ministerstwo po zakończeniu konsultacji będzie... weryfikować zweryfikowane dane? Co bowiem, jeśli np. wspomniany czytelnik wprowadzałby celowo ministerstwo w błąd? Komu w takiej sytuacji zaufać - danym z inwentaryzacji, czy obywatelowi? Można sobie bowiem wyobrazić sytuację, że jakiś operator, który świadczy usług 2 Mb/s, nie będzie chciał, aby pojawiła się konkurencja i poda, że na tym obszarze jest możliwość świadczenia usług 30 Mb/s, choć będzie to nieprawda. A co z sytuacją, że pod pewnymi adresami (w blokach, budynkach), cześć osób zgłosi białą plamę NGA, a część internet 30 Mbit/s? Nie wiem, czy resort cyfryzacji ma opracowane scenariusze działań na takie sytuacje.
Pocieszające (czy słychać sarkazm?), że takich przypadków nie będzie dużo, bo wobec braku kampanii informacyjnej o konsultacjach trudno się spodziewać masowego na nią odzewu.