– Sąd wskazał (...), że zobowiązania określone w porozumieniu z Prezesem UKE zostały uzasadnione chęcią uniknięcia przez spółkę Orange podziału funkcjonalnego, i uznał, że inwestycje te stanowią normalny element w obrocie handlowym, ponieważ przyniosły one korzyści przede wszystkim samej spółce Orange. Sąd oddalił ponadto argumenty przedstawione przez PIIT, wskazując, że przedłożone mu przez nią dokumenty wykazują, że nieliczne pozytywne skutki dla operatorów alternatywnych i konsumentów końcowych wynikające z porozumienia z Prezesem UKE i przewidzianych w nim inwestycji należy przypisać temu porozumieniu samemu w sobie, nie zaś w szczególności przedmiotowym inwestycjom – stwierdził również sąd.
Na marginesie można dodać, że według Orange sąd nie powinien tak konkludować, ponieważ nie był władny, rozpatrując odwołanie, dokonywać samodzielnie interpretacji materiału dowodowego. W ogóle większość rozstrzygnięć jakich dokonał TSUE dotyczyło już nie tyle merytorycznych kwestii w postępowaniu, ile właściwego trybu procedowania przez poszczególne instancje, a zwłaszcza Sąd Unii Europejskiej, który jako pierwszy rozstrzygał odwołanie od decyzji Komisji.
Podobnie było z drugim argumentem Orange, według którego Komisja niewłaściwie oceniła „rzeczywiste skutki” i „prawdopodobne skutki” poczynionych naruszeń, co mogłoby wpłynąć na przyjęty wymiar grzywny, a sąd I instancji nie skorygował tego błędu Komisji.
Wspierająca Orange PIIT stwierdziła ponadto, że „rozważania dotyczące skutków przedstawionych w spornej decyzji, w szczególności na temat istnienia znaczących skutków wykluczenia i istotnej szkody dla polskich konsumentów usług szerokopasmowych w odniesieniu do presji konkurencyjnej ze strony dostawców usług dostępu szerokopasmowego i jeśli chodzi o analizę polskiego rynku dostępu szerokopasmowego, są błędne lub wewnętrznie sprzeczne”. Tymczasem TSUE orzekł, że sprawa jest bezprzedmiotowa ponieważ Komisja w ogóle nie rozpatrywała domniemanych skutków naruszeń w kontekście wymiaru kary.
I wreszcie w odniesieniu do ostatniego zarzutu Orange TSUE podtrzymał opinię sądu I instancji, że Komisja nie miała obowiązku wykazywać „uzasadnionego interesu” w rozpatrywaniu naruszeń, które miały miejsce w przeszłości.
W efekcie Trybunał nie podtrzymał żadnego z zarzutów Orange do decyzji KE oraz do wyroku sądu I instancji, z których pierwszy dawałby podstawę do anulowania decyzji o nałożeniu kary, a dwa pozostałe do obniżenia jej wymiaru.
Warto dodać, że na początku bieżącego roku rzecznik generalny TSUE, który opiniował sprawę w TSUE, uznał drugie zastrzeżenie Orange. To dawało operatorowi szansę na obniżenie wymiaru kary. Wyroki Trybunału nie muszą być zgodne z opinią rzecznika, ale zazwyczaj takie są. Ostateczny werdykt TSUE, który podtrzymał w całości decyzję Komisji można zatem uznać za pewną niespodziankę. W I połowie tego roku operator zabezpieczył 83 proc. wartości nominowanej w euro kary kontraktami walutowymi. To może (choć nie musi) wskazywać, jakiego finału się spodziewał.
Ścieżka odwoławcza została wyczerpana, a Orange zapowiedział uiszczenie kary.