Kontynuację trwającego procesu rozdysponowania częstotliwości z zakresu 3400-3800 MHz zapowiedział w ubiegłym tygodniu w wywiadzie dla Money.pl Marcin Cichy, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej.
– Chcemy doprowadzić do końca trwający obecnie pierwszy etap postępowania, czyli składania ofert wstępnych. Ma się on zakończyć 23 kwietnia. Wtedy przekonamy się, czy w istniejących warunkach rynek i regulator są w stanie przeprowadzić aukcję – powiedział Marcin Cichy.
Wspomniał również, iż jest świadom faktu, że kraje takie jak Portugalia, Francja, czy Austria zdecydowały się na spowolnienie lub anulowanie postępowanie. Niemniej, Prezes UKE potwierdził ministrowi finansów zaplanowane na ten rok wpływy z postępowania w wysokości 1,9 mld zł.
Nasze wstępne rozeznanie pośród przedstawicieli czterech potencjalnych uczestników aukcji, czyli czterech polskich sieci komórkowych, wskazują, że (co najmniej) zdecydowana ich większość popiera stanowisko UKE.
– Uważam, że UKE nie powinien zatrzymywać procedury, bo to oznacza powtórkę procesu od zera. Termin składania ofert wstępnych, czyli 23 kwietnia, powinien zostać bez zmian, natomiast następne kroki, jak analiza dokumentów złożonych przez operatorów, szkolenie, aukcja próbna, UKE może przeprowadzać w tempie, na które pozwala sytuacja – mówi przedstawiciel jednego z operatorów.
Według niego, od strony formalnej, regulator ma w razie różne możliwości spowalniania postępowania aukcyjnego, aż do czasu zminimalizowania zagrożenia epidemicznego. Ekonomicznych powodów do anulowania aukcji najbardziej zainteresowani zdają się nie widzieć, aczkolwiek to jest perspektywa przedstawicieli krajowych telekomów, a niekoniecznie ich właścicieli.
Warto zauważyć, że z punktu widzenia bezpieczeństwa epidemicznego pewnym wyzwaniem może być szkolenie z działania systemu aukcyjnego, choć i to można w istotnej mierze zrealizować zdalnie. Pozostałe czynności z natury rzeczy mają charakter, choć zapewne również mogą wymagać specjalnych środków ostrożności – na przykład analiza ofert wstępnych.