Przyjmijmy, że będzie fajnie. Że aukcja zakończy się zgodnie z opisywanymi przez nas wczoraj, dobrze umocowanymi, spekulacjami. Abstrahując od kuriozalnego trybu przeprowadzenia i zakończenia tego postępowania, dla rynku byłoby nieźle.
Życie lubi paradoksy, więc to by zarazem znaczyło, że operatorzy dali się wystrychnąć na dudków i zapłacili za częstotliwości dwa, lub trzy razy więcej, niż były dla nich warte. Więc się wcale nie dziwię, że po rynku już zaczynają latać pomysły, co by się z tym dało zrobić…
Powiem krótko: nie darowałbym uczestnikom aukcji ani jednej złotówki z wylicytowanych wczoraj kwot. Ani grosika! Inaczej byłby kolejny dowód, że wprawdzie dzisiaj się na coś umawiamy, ale jutro przecież możemy to zmienić. Dzisiaj deklaruję 2 mld, ale jutro zapytam, czy rzeczywiście muszę tyle zapłacić. Nikt nie musiał brać udziału w aukcji, a jeżeli musiał, to płaci za to… że musiał.
Powiedzmy sobie otwarcie, że operatorzy nie są niewinnymi ofiarami "układu", ale aktywnymi aktorami rynkowego teatru. Nawet jeżeli nie układają scenariuszy, i nie reżyserują. Gdyby jeden pan nie zagiął parolu na dwóch innych panów, że "on tu... ten tego… nigdy nie dopuści, żeby tamci…" – to aukcja spokojnie mogłaby się skończyć przed wakacjami na poziomie 3, albo 4 mld zł. Stało się inaczej i trzeba płacić. Więc jeszcze raz: ani złotówki, ani grosika!
Natomiast jakiś program inwestycyjny? Czemu nie!...
Nie miałbym nic przeciwko, gdyby operatorskie grosiwo zamiast wpaść do budżetu i posłużyć finansowaniu obniżonego wieku emerytalnego, czy nieskuteczności fiskusa, sfinansowało uzupełnienie infrastruktury w Polsce. Myślę, że częstotliwości LTE zostały przewartościowane, lekko licząc, o 4-5 mld zł. To taka mniej więcej kwota, jaka ze środków publicznych zostanie wydana w ramach Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa. Więc może jakiś dedykowany fundusz? Po części mogliby go zużytkować uczestnicy aukcji, po części inne telekomy. Zasilić by go można pewnie ratami, więc i ratami uiścić należność za rezerwację. Zwycięzcom aukcji byłoby lżej.
Tak wiem! To również byłoby przeciw ustalonym zasadom, że przychody z rozdziału częstotliwości z marszu wpadają do budżetu i kwita! Wiem i przyznaję, że powodów pryncypialnych sam mam wątpliwości. Na szczęście nie ja je będę rozstrzygał...
Żeby było jasne: cała ta koncepcja, to nie jest mój autorski pomysł. To komentarz do tego, co już – nieoficjalnie – słyszę na rynku. Według mnie pomysł jest trudny do realizacji w praktyce. Tempo dalszych prac nad przydziałem rezerwacji będzie szybkie. Powyższy projekt zaś trzeba by jakoś uzgodnić, opracować i zapisać w decyzjach rezerwacyjnych (bo jak inaczej?). To praca na długie miesiące!
Jeżeli zaś sprawy pójdą zwykłym trybem, jeżeli pieniądze już wpadną do budżetu i położy na nich rękę minister finansów (wszystko jedno z jakiej opcji politycznej), to już baaaaardzo trudno będzie je przeznaczyć na rozwój infrastruktury.
Reasumując… Tak, według mnie ktoś tu cwaniakuje. I jednocześnie: tak, jest szansa na drugie POPC. Tylko, doprawdy, szansa to nikła jak mgiełka.