W ubiegłym tygodniu stacja TVN alarmowała, że na plaży w Krynicy Morskiej występują problemy z zasięgiem komórkowym. To utrudnienie nie tylko dla turystów, ale też ratowników, którzy mają kłopoty z dodzwonieniem się na numer 112.
Bożena Ruszkowska, koordynatorka plaż w Krynicy Morskiej i Piaskach, zwróciła uwagę, że czasem powoduje to spowolnienie akcji ratowniczej.
– Czekamy na pogotowie, bo nie możemy się dodzwonić. Pomagają nam w tym wczasowicze, którzy złapią gdzieś ten zasięg, biegając po plaży – stwierdziła.
Koordynatorka zaznacza, że problem trwa już od kilku lat.
– Na plaży jest centrum zarządzania. Wczasowicze przychodzą i pytają, jak mają skomunikować się z rodziną. Odpowiadamy im, że niestety my też mamy z tym problem – mówiła.
Sekretarz miasta Jolanta Kwiatkowska wyjaśniła, że przyczyną jest zbyt duża liczba turystów, którzy powodują większe zapotrzebowanie na sieć internetową i telefoniczną.
– Mamy założone anteny na dachu straży pożarnej, które są przekaźnikami trzech operatorów, natomiast to i tak za mało – powiedziała urzędniczka.
Dodawała że magistrat od 2020 roku monitoruje uwagi mieszkańców i interweniuje w sprawie zasięgu u operatorów.
Do problemu odniósł się Instytut Łączności w ramach akcji #PowiedzSprawdzam.
Michał Połzun, ekspert od systemów łączności bezprzewodowej, który był zaangażowany we wprowadzenie 5G w Polsce zaważa, że problem z zasięgim komórkowym w tym popularnym kurorcie nadmorskim występuje od czasu, kiedy w 2019 roku zdemontowano należący do Urzędu Morskiego maszt radiowy, wraz z działającymi na nim antenami stacji bazowych. Wówczas zasięg w Krynicy Morskiej istotnie się pogorszył.
– Od tego też momentu trwają próby poprawienia tej sytuacji. Próby, albo raczej „próby”, bo z jednej strony władze miasta chciałyby lepszego zasięgu dla turystów, a z drugiej strony inwestycje operatorów napotykają mur już na wstępnym etapie ich planowania. A właściwie dwa mury – pierwszy z nich nazywa się „Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego”, a drugi „ochrona konserwatorska zabytków”. Bez realnego wsparcia ze strony Urzędu Miasta w pozyskaniu odpowiedniej nieruchomości, turyści nadal będą nucić pod nosem przebój Elektrycznych Gitar: „Wszyscy zgadzają się ze sobą, a będzie dalej tak jak jest” – stwierdza Michał Połzun.
Dodaje, że że Krynica Morska nie jest tu niechlubnym wyjątkiem. Podobne sytuacje mają miejsce choćby w rejonie Słowińskiego Parku Narodowego czy w Krakowie, gdzie władze miasta i podległych mu spółek z uporem godnym lepszej sprawy wypowiadają, albo nie przedłużają umów dzierżawy pod istniejące maszty.
– Zasięg? Na co to komu. Kiedyś nie było i też ludzie (jakoś) żyli. A ci, którzy nie żyli, bo nie można było wezwać karetki z powodu braku zasięgu? Collateral damage, zdarza się – ironizuje ekspert.
Zwraca uwagę, że w wielu miejscowościach turystycznych tzw. „efekt sylwestra” występuje nie przez jedną noc, a przez cały sezon. Sieć powinna być tak zwymiarowana, aby była w stanie obsłużyć zwiększone zapotrzebowanie na ruch, oczywiście z uwzględnieniem kryteriów ekonomicznych.
– Nie sztuką jest postawić 20 stacji bazowych, w których przez 10 z 12 miesięcy w roku będzie hulał wiatr, ale za to przez dwa miesiące będzie serwis z najwyższymi parametrami, jakie oferuje dana technologia. No, chyba że za publiczne pieniądze. Wtedy „sky is the limit” i stacje bazowe mogą sterczeć wszędzie niczym rabarbar – zauważa.
Jak wyjaśnia w większości przypadków problemy z zasięgiem wynikają z ograniczeń pojemności sieci albo odległości terminala od stacji bazowej.
– Zacznijmy od tego drugiego – to sytuacje, w których nasz telefon widzi sygnał stacji bazowej (np. jedna kreska), ale nie możemy wykonać połączenia. Dlaczego? Bo jesteśmy, jak to się mówi branżowo „uplink limited” – czyli sygnał z naszego telefonu nie jest w stanie skutecznie i czytelnie dotrzeć do odbiornika stacji bazowej, zostać przetworzony i przesłany dalej do naszego rozmówcy. Po prostu sygnał jest za słaby, bo pamiętać należy że najsłabszym ogniwem w nomen omen łańcuchu połączeń jest właśnie smartfon. Odległość od stacji bazowej ma znaczenia – i dlatego powtarzamy to jak mantrę: im bliżej stacji tym lepszy sygnał i tym mniejsza moc nadajnika naszego telefonu, a w efekcie – mniejsza ekspozycja na pole elektromagnetyczne. Przede wszystkim zwiększa to szanse na uzyskanie połączenia w sytuacji, w której naprawdę go potrzebujemy – podkreśla Michał Połzun.
Drugi problem, na jaki zwraca uwagę, to ograniczenie pojemności. Każda stacja bazowa, niezależnie od technologii w jakiej pracuje – czy to GSM, UMTS, czy też LTE albo 5G potrafi obsłużyć skończoną liczbę połączeń jednocześnie – przy czym mówiąc połączenie mamy na myśli zarówno połączenia głosowe, jak i sesje transmisji danych.
– Co ciekawe, w świadomości wielu z nas stacja bazowa przenosi jednocześnie tysiące połączeń, albo i więcej. Prawda jest jednak bardziej skomplikowana – kilka lat temu amerykańska Federalna Komisja Łączności (FCC ) określiła, że średnio stacja bazowa przenosi 30 jednoczesnych połączeń głosowych i 60 jednoczesnych sesji transmisji danych. Zatem nie tysiące a jedynie kilkadziesiąt. Ponieważ pokrywa się to jeszcze z innymi danymi, które musi obsłużyć stacja GSM, więc realnie można mówić zwykle o 14 do 28 jednoczesnych połączeń głosowych. Te średnie liczby ulegają zwiększeniu poprzez zaimplementowane mechanizmy optymalizacji ruchu (jednoczesne połączenie dla nas jako użytkownika to co innego, niż dla stacji) – wyjaśnia ekspert.
Dodaję, że sytuację polepsza również wprowadzenie nowych generacji technologii komórkowych jak 5G, gdzie liczba jednoczesnych sesji znów rośnie. Niemniej widać jak w soczewce, że jedna, nawet najbardziej „wypasiona” stacja bazowa nie jest w stanie efektywnie obsłużyć kliku tysięcy plażowiczów. I wtedy zaczynają się schody.
– Te „schody” w niektórych sytuacjach są bardziej strome niż w innych. Mowa tu o połączeniach alarmowych 112. Mechanika zestawiania połączenia na numer 112 obejmuje nadanie mu najwyższego priorytetu – takie połączenie będzie zrealizowane nawet jeśli stacja bazowa jest „zapchana”. Ale nie zostanie zrealizowane w sytuacji, o której pisaliśmy wyżej, czyli wówczas, gdy terminal jest na tyle daleko od stacji bazowej, że nie może nawiązać z nią połączenia –.tłumaczy Michał Połuzn.
Jego zdaniem wiele z powyżej opisanych sytuacji (takich jak ta w Krynicy Morskiej) nigdy nie miałoby miejsca, gdyby włodarze miast i miasteczek wreszcie zrozumieli, jak ważny dla wszystkich jest nieprzerwany i nieograniczony dostęp do usług telekomunikacyjnych. Gdyby zrozumieli, że obecność masztu w ich mieście nie ogranicza możliwości, tylko je tworzy. Gdyby zrozumieli, że obecność masztu nie spowoduje depopulacji ich wyborców, a niektórym z nich może uratować życie, bo dzięki niemu będzie można się szybko dodzwonić na numer alarmowy i wezwać pomoc.