W ostatnich dniach Hawe dostarczyła szczególnie dużo emocji, tym którzy posiadali jej akcje, co można było zaobserwować na internetowych forach. Ktoś porównał spółkę do Amber Gold, emocje wzbudziła wątek, by wnieść pozew zbiorowy przeciw BZ WBK, który rekomendował swego czasu zakup akcji spółki w cenie 4,17 zł i 3,9 zł za akcję. W czwartek na koniec dnia za walory światłowodowej spółki płacono 80 groszy.
Szczególny żal mogą czuć ci inwestorzy, którzy uwierzyli, że branżowy inwestor Tele-Polska Holding ma pomysł na Hawe i potrafi wykorzystać potencjał spółki wykorzystać. Po informacji, że spółka ta kupiła 100 proc. udziałów spółki Trinitybay Investments, nabywając pośrednio 14,37 proc. akcji Hawe, cena walorów poszybowała w górę do 1,68 zł za akcję. Ci, którzy kupili wtedy papiery Hawe „na górce” i nie zbyli ich, stracili połowę zaangażowanych środków.
No cóż, takie są prawa giełdy, można powiedzieć. Trzeba tam umieć akceptować ponoszone straty. Mnie jednak tłumaczenie Tele-Polska Holding o wycofaniu się z Hawe nie do końca przekonuje i rodzi pytanie, czy rzecz z góry nie była ukartowana. Nie mnie jednak o tym rozstrzygać.
A sytuacja samego Hawe nie przedstawia się wesoło. O tym, że w spółce krucho z pieniędzmi było wiadomo już w maju, gdy zabrakło środków na wykup obligacji. W tym tygodniu sytuacja się powtórzyła i problem będzie narastał, bo w tym miesiącu Hawe będzie musiało jeszcze wykupić dwie inne seria obligacji o łącznej wartości nominalnej 25,8 mln zł. Trudno liczyć na cud, że nagle te środki znajdą się w kasie firmy. Oczywiście, Hawe nie jest to jedyną firma z branży, która miała problemy z obsługą zadłużenia w terminie. W połowie lipca Nanotel nie spłacił zapadających papierów, ale zwłoka wyniosła w tym przypadku dwa tygodnie (spłacono je na początku sierpnia). Mało prawdopodobnie, że tak też będzie w przypadku Hawe.
Obligatariusze Hawe mogą mieć tylko nadzieję, że spółka nie pójdzie śladami Milmeksu (też budował sieci), w przypadku którego na zwrot długu liczyć nie mogą. Hawe pokłada nadzieję w nowej, dużej emisji akcji i ma też co nieco do sprzedania (Hawe Telekom). Zarząd przekonuje też, że niebawem można się spodziewać dużych wpływów z tytułu realizowanych przez ORSS projektów budowy sieci regionalnych. Tu szafuje robiącymi wrażenie wartościami kontraktów w woj. warmińsko-mazurskim i podkarpackim w wysokościach 257 mln zł netto oraz 252 mln zł. Trzeba jednak pamiętać, że kwoty te dzielone są na trzy firmy, które utworzyły ORSS, a także trzeba zapłacić podwykonawcom, projektantom itp. Ostatecznie więc z kwot tych do Hawe trafi znaczenie mniej niż cytowane przez zarząd w komunikacie setki milionów. Inwestorzy kupujący akcje Hawe powinni być tego świadomi, jednak przeglądając internetowe dyskusje, można odnieść wrażenie, że nie wszyscy to wiedzą.
Znamienne zresztą, że jeszcze kilka miesięcy temu Hawe zapowiadało, że będzie walczyć, by być operatorem infrastruktury w innych województwach i odnieść korzyść z synergii. Jednak ostatecznie ofert w postępowaniach w województwach świętokrzyskim i podlaskim nie złożyło.
Oczywiście, nie żal róż, gdy płoną lasy i Hawe ma obecnie większe problemy niż plucie sobie w brodę, że nie będzie operatorem infrastruktury na malowniczym Podlasiu.
Dziś jednak wygląda to tak, że obawy drobnych akcjonariuszy, że Hawe stanie się spółką groszową nie są wcale wydumane. A obligatariusze mają podstawy się obawiać, że Hawe bliżej jest do Milmeksu niż do Nanotela.