FBI bada sprawę ataków hakerskich na telefony oficjeli Partii Demokratycznej w USA – podał Reuters powołując się na swoje źródła. Cyberataki miały mieć miejsce w ciągu ostatniego miesiąca.
Oficjalnie FBI nie chce komentować sprawy, a rzecznik Demokratów mówi, że był nieświadomy tego faktu. Jeśli jednak cyberataki były skuteczne, to w ręce cyberprzestępców mogły dostać się cenne dane, takie jak wykaz rozmów, e-maile, zdjęcia, listy kontaktowe osób zaangażowanych w kampanię wyborczą Hillary Clinton.
Według źródeł Reutersa, FBI uważa, że za atakami stoją rosyjscy hakerzy, którzy byli wspierani przez rząd w Moskwie, by zakłócić wybory prezydenckie, która mają się odbyć 8 listopada. Rosja temu zaprzecza.
Władze USA podejrzewają rosyjskich hakerów o przeprowadzenie ujawnionego w lipcu ataku na Komitet ds. kampanii wyborczych Demokratów (DCCC). Wcześniej ujawniono ataki na Krajowy Komitet Partii Demokratycznej (DNC), a także sztab odpowiadający za kampanię Hillary Clinton.
Sama Clinton podczas poniedziałkowej telewizyjnej debaty wyborczej mówiła, że Rosja jest sponsorem wielu ataków hakerskich na cele w USA.