Jutro prezes UKE Magdalena Gaj ma duże szanse zostać zastępcą sekretarza generalnego Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego. Na początku października w ekspresowym trybie ogłosiła aukcję na częstotliwości pod LTE. To może zwiększać jej szanse na stanowisko i... ograniczyć dostęp do superszybkiego internetu w Polsce - niepoki sie Gazeta Wyborcza.
10 października Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE) ogłosił aukcję na częstotliwości w paśmie 800 MHz oraz inne, w nieco mniej atrakcyjnym 2600 MHz. Dla wielu osób aukcja była zaskoczeniem. – Ostatnie konsultacje odbyły się przed pięcioma miesiącami. Nagle 9 października UKE ogłosił stanowiska konsultacyjne, a już następnego dnia samą aukcję, choć urząd miał na to 21 dni – mówi Antoni Mężydło, poseł PO, który angażował się w proces konsultacyjny. Przed rokiem UKE też próbowało ogłosić aukcję, ale proces przerwano z powodu uchybień proceduralnych.
Jednak to nie tempo ogłoszenia nowej aukcji, ale jej warunki budzą największe kontrowersje. Pasmo 800 MHz ma być rozdzielone pomiędzy operatorów. Preferowane są przy tym duże podmioty, które są w stanie więcej zapłacić. Minimalna cena za jedną z pięciu oferowanych rezerwacji pasma 800 MHz to 250 mln zł. W efekcie na aukcji zyskają przede wszystkim duzi gracze tacy jak Orange i T-Mobile, którzy na taki, nawet większy wydatek mogą sobie pozwolić. – Obecnie rynek telekomunikacyjny w Polsce jest bardzo konkurencyjny, co oznacza niskie ceny. Aukcja w obecnym kształcie może doprowadzić do powstania przewagi konkurencyjnej, w efekcie której ceny mogą wzrosnąć – ocenia Mężydło.
Według gazety kiedy pasmo 800 MHz zostanie podzielone pomiędzy kilka podmiotów, po pierwsze, obniży się prędkość transmisji, a po drugie, każdy z operatorów będzie troszczył się o własny komercyjny interes, nie dbając o białe plamy całkowicie pozostawione bez zasięgu LTE. A te z pewnością pozostaną zwłaszcza na terenach mniej zurbanizowanych.
Tuż po ogłoszeniu aukcji prezes UKE twierdziła, że uwzględniała te obawy i zasady aukcji zachęcają operatorów do współpracy. Nic nie wskazuje jednak na to, że do takiej współpracy mogłoby dojść, a eksperci wskazują na lepsze i realne rozwiązanie: budowę jednej wspólnej sieci w ramach porozumienia czterech operatorów. Takie rozwiązanie wspiera na przykład opinia prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, analiza Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji oraz eksperci BCC.
W tle są wspomniane już wybory na stanowisko zastępcy sekretarza generalnego Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego (IUT). Sekretarz generalny to prestiżowa funkcja i nie byłoby nic dziwnego w tym, że prezes UKE się o nią ubiega gdyby nie to, że ważną rolę w wyborze odgrywają przedstawiciele rządów Francji i Niemiec. Rząd francuski ma 27 proc. udziałów w Orange, a rząd niemiecki 15 proc. w Deutsche Telekom (firmie matce T-Mobile) plus 17 proc. za pośrednictwem rządowego banku KfW. Preferencyjne traktowanie tych właśnie dwóch firm w aukcji na częstotliwości pod LTE w Polsce może budzić wątpliwości. – Tu jest niejasna sytuacja i potencjalny konflikt interesów – mówi w rozmowie z „Wyborczą” poseł Mężydło.
Kontrola NIK przeprowadzona w UKE wykazała, że w 2013 roku prezes UKE wydała na podróże służbowe ponad 200 tys. zł. Przed dwoma laty wydatki te były 37-krotnie niższe.
Więcej w: Szybki internet za posadę?
GW: Podejrzany czas na aukcję LTE
22 października 2014, 08:52