Gazeta Wyborcza w Częstochowe powraca do sprawy Milmeksu.
Jednym z poszkodowanych jest częstochowianin pan Wiesław. Rok temu, skuszony hasłem „Internet unijny 2 lata za darmo”, wszedł do biura operatora NetMaks w al. Wolności i podpisał umowę. Zamiast darmowego internetu firmowanego przez Unię Europejską uzyskał kredyt, którego nie chciał.
Jego sprawa wraz z tysiącami identycznych znalazła finał w Prokuraturze Okręgowej w Katowicach. Śledztwo w sprawie oszustwa na szkodę abonentów sieci NetMaks, której właścicielem jest sosnowiecka spółka z dwudziestoletnim doświadczeniem na rynku Milmex Systemy Komputerowe, jest w toku. – Przesłuchanych zostało na razie około stu świadków, a poszkodowanych klientów w całej Polsce jest około pięciu tysięcy – mówi prokurator Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka katowickiej „okręgówki”.
Inny wątek tej sprawy dotyczy wzięcia w leasing przez sosnowiecką spółkę wartych miliony złotych urządzeń do odbioru internetu. Raty leasingowe nie były spłacane. Doniesienie złożyła poszkodowana firma.
Prokuratura Okręgowa w Katowicach prowadzi też drugie śledztwo dotyczące firmy Milmex – w sprawie wyłudzenia dotacji unijnych. Chodzi o 26 projektów na dofinansowanie budowy infrastruktury, które sosnowiecka spółka podpisała ze Śląskim Centrum Przedsiębiorczości – m.in. ono rozdziela środki z Regionalnego Programu Operacyjnego.
Milmex korzystał z hojności UE wielokrotnie. A to dlatego, że bezprzewodowy, szerokopasmowy i do tego darmowy internet sieci NetMaks, który zaproponowała sosnowiecka spółka, idealnie wpisał się w walkę z wykluczeniem cyfrowym. Milmex uzyskał unijne wsparcie nie tylko z Regionalnych Programów Operacyjnych, lecz także z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Mówi się o kwocie 80 mln zł. Tylko z RPO województwa śląskiego na lata 2007-2013 sosnowieckiej spółce przyznano ponad 18 mln zł na budowę internetowej infrastruktury.
– Śledztwo zostało dopiero wszczęte – mówi prokurator Agnieszka Wichary. – Niewykluczone, że obie sprawy zostaną połączone. Dałoby to pełny obraz tego, co się stało w spółce Milmex.
Przedstawiciele Milmeksu lilka miesięcy temu przepraszali za kłopoty ze spłatą pożyczek. Zapewniali, że Milmex nie uchyla się od spłaty i nie zamierza nikogo oszukać.
– Teraz tłumaczą inaczej – mówi pan Wiesław. – Dostałem od Milmeksu pismo, z którego wynika, że to ja nie dopełniłem warunków umowy i dlatego nie spłacają pożyczki. Podobno nie przysłałem im dokumentów, które dostawałem z Banku Pocztowego. A ja poza wezwaniem do zapłaty nie dostałem nic.
Bank Pocztowy już wiele miesięcy temu zdystansował się od sprawy. Uznał, że nie miał pojęcia, iż firma Milmex zawierała ze swoimi klientami, a jednocześnie klientami banku, dodatkowe porozumienia o spłacie zadłużenia. Tłumaczył, że natychmiast po otrzymaniu informacji o stosowanych przez Milmex praktykach naruszających postanowienia umowy agencyjnej bank ją wypowiedział. Klienci, biorąc kredyt, zobowiązywali się do spłaty zadłużenia na warunkach określonych w umowach. A te były wyłącznie umowami dwustronnymi. I nie mają wyjścia: muszą płacić.
Milmex dowodził, że Bank Pocztowy znał zasady umów abonenckich zawieranych pomiędzy operatorem a abonentami. Co miesiąc otrzymywał od operatora przelewy, które automatycznie zaliczał na spłatę zaciągniętych przez abonentów kredytów.
Więcej w: Wkręceni w sieć NetMaks