Menedżerka dwóch restauracji w łódzkiej Manufakturze czuje się oszukana: wykupiła w Orange superszybki internet bezprzewodowy LTE, który nie działa. Operator nie chce uwzględnić reklamacji i grozi wysokimi karami za zerwanie umowy - relacjonuje Gazeta Wyborcza w Łodzi.
Liczyła, że LTE poprawi jakość korzystania z internetu przez klientów w jej lokalach. Konsultant Orange przedstawił jej atrakcyjną ofertę na mobilny internet LTE mówiąc o zupełnie nowej jakości i superprędkości 50 Mb/s.
Niestety, po podłączeniu routerów okazało się, że internet "chodzi" jak żółw. Strony otwierały się bardzo długo, a w piwnicy - gdzie jedna z restauracji ma stylowe pomieszczenie - w ogóle nie było zasięgu. Pani Karolina poszła do salonu ze skargą, ale usłyszała, że nie ma do niej podstaw. Mimo to złożyła pisemną reklamację, w której prosiła też o zainstalowanie internetu stacjonarnego. Operator nie widział jednak podstaw do anulowania umowy, ale w ramach "dobrej współpracy" jednorazowo daruje klientce 50 zł bonifikaty.
Takie rozwiązanie w ogóle mnie nie satysfakcjonuje menadżerki, bo internetu jak nie było, tak nie ma, ale od operatora uslyszała, że brak zasięgu nie jest podstawą do reklamacji. Potem Orange zaproponował, by jego klientka poszła do salonu i spróbowała oddać routery. Może je przyjmą i anulują umowę, wtedy uniknie kary. Jeśli nie, może jej zmniejszyć karne opłaty do 1,2 tys. zł za jedną restaurację, czyli w sumie do 2,4 tys. zł.
Więcej w: Kupiła w Orange superszybki internet, który... nie działa
GW: LTE od Orange zawiodło w łódzkich restauracjach
26 sierpnia 2015, 07:18