Ministerstwo Cyfryzacji poinformowało o podpisaniu pierwszych umów z gminami, które chcą wziąć udział w dystrybucji środków z Funduszu Szerokopasmowego. Ściślej mówiąc, podpisano listy intencyjne w celu wypracowania mechanizmów tej dystrybucji. Zakładam jednak, że docelowo wójtowie Lubina i Czernichowa oraz burmistrzowie Pyzdr i Szadka chcę zyskać środki na rozwój sieci szerokopasmowej na swoim terenie. Chwali się. Ciekawe tylko, co z tego wyjdzie.
Gminy mają być kolejną kategorią kontrahentów władzy publicznej, wspierających zagospodarowanie środków na budowę sieci. Ich udział nie jest zupełną nowością. Jednostki samorządowe najniższego szczebla partycypowały w projektach sieciowych jeszcze na etapie przedakcesyjnym, potem zaś stale partycypowały w różnych funduszach regionalnych, czy ogólnopolskich (jak na przykład POIG 8.3). Powstało sporo sieci miejskich, głównie na potrzeby jednostek samorządowych, ale również na potrzeby indywidualnych użytkowników. Dużo gmin sięgało po środki na instalację hotspotów. Dzisiaj jednak mówimy o czymś innym...
Właściwie, to o czym mówimy? Do końca jeszcze nie wiadomo, skoro MC podpisało na razie tylko listy intencyjne, a kontrahenci mają pomóc w wypracowaniu mechanizmów. Z nieoficjalnych pogaduszek wynika, że resort chciałby wypracować nowe metody wypełniania białych plam. Zaprząc do współpracy samorządy, których przedstawiciele pomogliby rozpoznać potrzeby i dystrybuować środki. Klientów nadal podłączaliby operatorzy telekomunikacyjni, tylko że na zamówienie lokalnego, a nie centralnego kontrahenta. Może tak, a może jakoś inaczej. Na dobrą sprawę, to jeszcze nie wiem. Wiem tylko, że wielkoduszni wójtowie pomogą rządowi w inwestycjach dla samej idei zapewnienia dostępu. Ci bardziej przyziemni pomogą, jeżeli coś z tego będą mieli – choćby dodatkowe środki w budżecie. Pozostawiam indywidualnej opinii czytelników, jakich jednostek jest na świecie więcej. Wniosek jest dla mnie tylko taki, że powszechny udział samorządów wymaga powierzenia im konkretnej roli w dystrybucji pieniędzy.
Zakładam – i to miłe memu sercu, bo zaczynam na ten temat jak Katon Starszy o Kartaginie przy każdej możliwej okazji – że nowy mechanizm współpracy z samorządami ma podnieść jakość rozpoznania popytu na usługi. Według mnie, na coraz mniej opłacalnych terenach aktualny system zaczyna szwankować i pokazuje to ostatni konkurs 1.1 POPC. Rozdzielono tylko połowę środków, a z niejednego miejsca odbieramy zgłoszenia o braku sieci.
Trudno oczekiwać od operatorów gotowości do podciągnięcia 3 km linii magistralnej, żeby podłączyć pięć domów. Albo i jeden dom. To się nie mieści ani w mentalności przedsiębiorców, ani w fundamentach 1.1 POPC. Trzeba zacząć myśleć o interwencji na poziomie pojedynczych adresów. Tylko, że z Warszawy te pojedyncze adresy trochę słabo widać. Z perspektywy urzędów gminnych Lubina, Czernichowa, Szadek i Pyzdr z pewnością dużo lepiej.
Na 100 proc. do tej pory największą efektywność środków publicznych na budowę sieci uzyskano, kierując wsparcie do przedsiębiorców telekomunikacyjnych. Najsłabiej wyszły projekty wojewódzkie. O projektach gminnych nasłuchałem się tyleż złego co dobrego. Myślę, że istnieje tutaj duży potencjał. Niemniej trudno nie zauważyć, że zainteresowanie współpracą ze strony gmin resort cyfryzacji ocenia na razie jako niewielkie. Potrzeba pewnie trochę czasu na działalność ewangelizacyjną, no i naprawdę dużych środków unijnych w kolejnej perspektywie finansowej. To, co może zaoferować Fundusz Szerokopasmowy (130 mln zł rocznie), to akurat na waciki. Lub raczej na trening i wypracowanie metod zanim pojawią się naprawdę duże pieniądze.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.