Zygmunt Solorz, właściciel Polkomtela i Cyfrowego Polsatu udzielił obszernego wywiadu miesięcznikowi Forbes, w którym odnosi się także do swych działań na rynku telekomunikacyjnym. Dodatkowo magazyn poświęca mu oddzielny tekst. Co mówi jeden z najbogatyszch Polaków?
O Orange i T-Mobile
Oba zagraniczne telekomy, wspierane przez swoje rządy i za przyzwoleniem naszej administracji, próbują zmonopolizować dostęp do internetu w Polsce. W 2011 roku stworzyły spółkę Networks, poprzez którą razem budują i eksploatują swoją infrastrukturę sieciową.
O aukcji LTE
Najlepsza dla Polaków byłaby wspólna sieć LTE, która miałaby najlepsze parametry techniczne – w tym największą możliwą prędkość transmisji danych. Wówczas wszyscy operatorzy konkurowaliby wyłącznie na oferty, a nie ilość posiadanego pasma. Co więcej, dzięki jednoczesnemu wsparciu z europejskich środków pomocowych dla sieci LTE można by w 2–3 lata zrealizować cele Europejskiej Agendy Cyfrowej. Dziwię się, że rząd, UKE, UOKiK tego nie rozumieją, pozwalając globalnym koncernom, korzystającym z ogromnej przewagi kapitałowej nad nami, systematycznie monopolizować rynek wart 50 mld złotych.
O Szymonie Rucie i spółce NetNet, która wystartuje w aukcji LTE
Szymona oczywiście znam, doradzał nam w Polsacie. Twierdzi, że jest zainteresowany inwestycjami w telekomunikację. A skąd młody Ruta miałby mieć takie pieniądze? Nie wiem, to nie moja sprawa.
O Dominiku Libickim
Nie chodzi o to, że pogniewaliśmy się na siebie, czy tam jeden na drugiego coś mówi. Bardzo wiele mu zawdzięczam. Prowadził tę firmę przez kilkanaście lat. Nauczył się mojego myślenia i wie, jak ze mną współpracować. Byłem zajęty wieloma sprawami, a on miał bardzo dużo wolności w Cyfrowym Polsacie i przede wszystkim w nim zasłużył na uznanie. To nie o mojego syna poszło. Przeciwnie: Dominik był bardzo otwarty na współpracę z Tobiasem. Owszem, obydwaj jesteśmy dosyć silnymi osobowościami i zawsze były między nami pewne napięcia, ale takie, które nazwałbym twórczymi. Potrzebnymi, żeby organizacja nie popadła w marazm. Teraz, gdy Cyfrowy Polsat przejął Polkomtel, trzy razy przecież większy od Cyfrowego Polsatu, też dochodziło do różnic. Ale nie o personalia poszło. Jak Dominik odszedł, Tobias przyszedł i spytał o powód. Powiedziałem mu to samo: niefortunnie się zdarzyło, różnice były już zbyt poważne i zamknijmy temat.
O współpracownikach
Dominik był ze mną bardzo długo, ale nie od zawsze. Od samego początku byli ze mną panowie Myszka, Birka, Ruta i nieodżałowany Piotr Nurowski, który zginął w katastrofie w Smoleńsku. Razem udało nam się coś zbudować. Na razie spokojnie dajemy sobie radę. Do Cyfrowego Polsatu poszedł Tomasz Gillner Gorywoda, który był w Polkomtelu mniej więcej od czasu, kiedy ja tam przyszedłem.
O nowych usługach
Tak jest, chcę zaoferować pełną gamę usług dla domu. W pakiecie, dlatego taniej niż inni. Jeżeli rodzina płaci miesięcznie 1000 zł rachunków, to u nas to samo kupi przykładowo za 800 zł. Moja przewaga polega na tym, że nie muszę korzystać z pośredników, bo mam własne sieci dostarczania internetu czy np. PAK, który wytwarza energię. Mówi się, że nie trzeba kupować browaru, żeby napić się piwa. A ja to odwrócę, udowodnię, że opłaca się mieć produkcję.
O bizancjum w Polkomtelu
Faktycznie w Polkomtelu zastaliśmy bizancjum, było chyba około 120 dyrektorów. Dziś jest nieco ponad 50, a część już wspólnie z Cyfrowym Polsatem. Proszę sobie wyobrazić, jak dzięki temu obniża to koszty funkcjonowania grupy.
O pracoholiźmie
Dla mnie firma to moje życie.
O zarządzaniu firmą
To nie jest tak, że jestem jakimś wybitnym menedżerem. Owszem, nabyłem trochę umiejętności, ale mam też sporo szczęścia. Na przykład we Wrocławiu na samym początku lat 90. sponsorowałem żużel, kiedy jeszcze nie był tak popularny, i zdobyliśmy trzy razy mistrzostwo Polski. Żużel stał się zaraz potem sportem narodowym, przychodziło go oglądać więcej ludzi niż piłkę nożną. Potem elity w Warszawie śmiały się z polsatowego disco polo, ale to była telewizja ogólnopolska, więc my nadawaliśmy to, czego chcieli ludzie. Dzięki temu zdobyliśmy dużą część rynku. Próbujemy różnych rzeczy, różnie ocenianych, może czasem przekornie, ale zawsze udaje się dojść do celu. Zresztą zauważyłem, że jak mi się coś podoba, zwykle też podoba się innym. Bo ja jestem z ludu. Ja czuję jego potrzeby, a on mi się za to odwdzięcza.
Więcej w: Bo ja jestem z ludu oraz Solorz: zwyczajny, niezwyczajny w najnowszym wydaniu Forbesa
Forbes: Sekrety sukcesu Zygmunta Solorza
18 grudnia 2014, 10:30