Euro-Tele-Skansen

Szef Ericssona ubolewa, „że sankcje USA wobec Huawei okazały się nieskuteczne, a chińska firma pozostaje jego największym konkurentem”. Na szczęście, w swojej strategii nie zamierza poprzestawać na politycznym handicapie. „Ericsson próbuje prześcignąć Chińczyków stawiając na badania i rozwój, a także inwestycje w otwartą sieć RAN.Ale i tak może strzelić focha i wyprowadzić się do USA.

Europa nie podoba się nikomu w telekomunikacyjnym światku. Za małe rynki, lokalnie rozdrobnione i jeszcze do tego przeregulowane… Standardowo największe sieci mobilne w Unii (poza Niemcami) liczą po ok. 20 mln kart SIM. Największy operator w UE to Deutsche Telekom ‒ ma ich 66 mln i to jest absolutny rekord, ale jego tajemnicą jest ok. 40 mln kart prepaid (w Niemczech to duży rynek). Usług kontraktowych niemiecki operator ma już standardową ‒ jak na Europę ‒ liczbę. Dla porównania należący do tej samej grupy T-Mobile US ma 102 mln kontraktowych SIM i 25 mln kart prepaid. Wszystkie główne amerykańskie sieci mobilne mają ponad 100 mln kart SIM.

Chiny i Indie to odrębna liga: operatorzy mają tu 200-500 mln SIM. Lewiatan pod nazwą China Mobile przekroczył już 1 mld. Jak się rzekło, to inna liga, ale sieci mobilne w takich krajach, jak Bangladesz, Filipiny, Japonia, Pakistan czy Tajlandia, to też zwykle powyżej 40 mln SIM lub powyżej 100 mln, jak w Indonezji. Rzeczywiście, czołowe europejskie telekomy wypadają blado przy takiej masie.

Co prawda całe grupy: Vodafone (brytyjska), DT(niemiecka) i Orange (francuska) obsługują w okolicach 300 mln klientów każda, ale w ‒ odpowiednio ‒ 15, 20 i 26 krajach. Nie da się porównać efektywności tak rozproszonych organizacji z efektywnością telekomów ściśle krajowych. Dawno temu tłumaczyli mi to stratedzy Playa, kiedy pytałem, czy rozważają ekspansją zagraniczną.

Dlatego w Europie wydaje nam się, że jak zbudujemy tzw. jednolity rynek i dopuścimy nieskrępowaną konsolidację, to zbliżymy się do ideału. Nie wiem co prawda, co to dokładnie ma przynieść rynkowi, na który ‒ jak wiadomo ‒ składają się klienci i dostawcy. Bywałem tu i tam, także w krajach wielkich sieci mobilnych, ale jakoś nie zauważyłem (obserwacje były raczej pobieżne) cudów, których nie mielibyśmy w Europie, czy w Polsce.

Nie wątpię, że nieskrępowana konsolidacja rynku, to mokry sen niejednego telko menedżera, bankiera inwestycyjnego i prawnika transakcyjnego. Co za projekty, co za zlecenia, co za bonusy! Jak również lekarstwo na kruche ego europejskich prezesów, którym marzą się rozmowy z dostawcami sprzętu w takim tonie, w jakim mogą prowadzić negocjacje koledzy z USA, Chin czy Indii. I zamawiać graty dla 50 mln czy 100 mln klientów, a nie dla 10 mln czy 20 mln.

Nie do końca rozumiem, jaki interes w budowaniu masy na europejskim rynku ma prezes Ericssona? Może zakłada, że polityczne naciski będą skuteczniej działały na duże podmioty, a to ułatwi mu biznes? A może po prostu nie ma ochoty wyprowadzać się do USA? Tylko, czy to jest na pewno problem europejskiej telekomunikacji?

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi