eSIM czyli dysrupcja pod kontrolą państwa

Władze publiczne podstawią nogę każdej, nawet najbardziej obiecującej technologii i przełomowemu pomysłowi. Chyba, że mają interes, by te się rozwijały.

Fakt, że Play wprowadził do oferty możność korzystania z eSIM w cztery lata po tym, kiedy z tą usługą, jako pionier, wystartował Orange potwierdza mi tylko mizerny stan tej technologii. W sklepie z telefonami Plusa eSIM jest może w jednej czwartej dostępnych tam terminali, co jest chyba całkiem sporym odsetkiem. eSIM jest bajeranckim fiu bździu w drogich smartfonach, jak na razie bez szans na umasowienie. A miało być tak… dysruptywnie.

Przypominam sobie dyskusję z szacownym przyjacielem z branży telko na temat eSIM sprzed kilku lat. On w ogóle zawsze z dużym entuzjazmem do nowości, ja zawsze mocno sceptyczny. Wtedy przyjaciel wieszczył przełom na rynku mobilnym, na którym usługi będzie mógł dostarczyć każdy – w roli wirtualnego operatora, który nie musi mieć żadnej sieci dystrybucji, bo SIMa będzie można sobie pobrać z internetu. – A co? MNO ot tak na to pozwolą? Przecież RAN w dalszym ciągu będzie do nich należał – zapytałem z głupia frant. Przyjaciel tylko machnął ręką, jako że on zawsze widział przede wszystkim szanse, a ja przede wszystkim przeszkody. Myliliśmy się obaj. On, bo eSIM żadnej… przepraszam za słowo… dysrupcji nie zrobił. Ja, bo w Polsce nie operatorzy mobilni tylko władza publiczna wysłała eSIM na półkę: „ciekawostki”. Bo co komu po możliwości pobrania profilu z internetu, skoro i tak dostawcy usług trzeba się okazać z imienia, nazwiska i dokumentu tożsamości? W takiej sytuacji różnica między fizyczną a wirtualną karta SIM nie jest duża. Zwłaszcza, że elektroniczna identyfikacja człowieka i obywatela wciąż jest w powijakach.

I nawet nie ma co narzekać, że „w Polsce to tak zawsze…”, bo za granicą jest podobnie. Tam, gdzie eSIM przydałby się najbardziej, czyli w podróży do wygodnego i szybkiego zakupu usług od lokalnego operatora, by ominąć horrendalne koszty roamingu – też zwykle trzeba komuś okazać paszport. I tyle z wygody eSIM.

Dzisiaj więc Play może co najwyżej zachwalać, że eSIM się nie zniszczy i nie zgubi. I zapewnia funkcjonalność dualSIM, dostępną i bez tego w telefonach za 500 zł. A mogło być tak pięknie i… dysruptywnie.

Innym razem z tym samym przyjacielem dyskutowałem o roli mediów społecznościowych, głównie Facebooka i jego przemożnym wpływie na globalną rzeczywistość. I tu znowu dał znać o sobie mój sceptycyzm, bo skomentowałem, że jak Facebook za bardzo urośnie i zacznie mieszać, to go po prostu regulacyjnie przytną.

Tutaj jednak mój przyjaciel wykazał się lepszą intuicją. Do Facebooka wciąż ktoś ma o coś pretensję; po wyborach prezydenckich w USA Zuckerberg obficie się pocił przed senacką komisją, ale Facebook działa jak działał. Co najwyżej od czasu do czasu przymuszany do odblokowania profilu ekstremistów w rodzaju naszej Konfederacji – wielkie mi ajwaj.

Swoje robi wsparcie rządu USA, ale postawię również tezę, że potencjał Facebooka do wpływania na politykę niejednego przeraża, ale bardzo wielu ekscytuje. Nie ma dzisiaj polityki bez mediów społecznościowych, które dają nieporównanie większe możliwości dotarcia wpływania niż kiedykolwiek. Nikt nie poważy się zlikwidować takiej platformy wpływu. Co najwyżej będzie dbał, żeby „nasi” nie mieli gorszych warunków działania niż konkurencja (a jak się uda, to żeby mieli lepsze). Globalne korporacje są bardzo potężne, ale z brutalną siłą, machiną legislacyjną i narzędziami egzekucji większości państw nie mają szans. Mogą tylko – z różnym skutkiem – uprawiać cierpliwy lobbing.

I to poddaję pod rozwagę każdemu, kto już się ekscytuje jak Metaversum zmieni nasz świat.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi