Jeszcze kilka lat temu na konferencjach telekomunikacyjnych jednym z popularnych tematów dyskusyjnych było pytanie – czy użytkownikom internetu tak naprawdę potrzebne jest łącze 100 Mb/s? Nigdy nie brakowało dyskutantów, którzy przekonywali, że 20 czy 40 Mb/s to aż nadto, bo nawet takie łącze trudno wysycić. Mimo tego 100 Mb/s to dzisiaj właściwie standard w ofertach stacjonarnego internetu, a wątpliwości przeniosły się na poziom ofert 1 Gb/s czy 10 Gb/s.
Przy okazji tych rozważań prawie zawsze wypływał temat popytu na szybki internet. Ubolewano, że zbyt mała liczba potencjalnych klientów wykazuje zainteresowanie takimi usługami (i chce za nie odpowiednio płacić). Kładziono to z reguły na karb nieświadomości i braku ogólnych umiejętności cyfrowych w społeczeństwie. Wskazywano na konieczność podejmowania akcji edukacyjnych i tzw. aktywizację cyfrową.
Wreszcie zastanawiano się, co może napędzać popyt na szybkie łącza. Prawie zawsze na pierwszym miejscu wskazywano rozrywkę – gry czy telewizję HD, 4K (teraz 8K). Niewielu dostrzegało potencjał telepracy, choć czasami ktoś wyjątkowo i o tym wspomniał.
Obecnie jednak to właśnie telepraca wydaje się czynnikiem, który będzie napędzał popyt na łącza 500 Mb/s czy 1 Gb/s. Tak jak przed laty chęć korzystania z serwisów Gadu Gadu czy Nasza Klasa skłaniała w ogóle Polaków do posiadania w domu internetu.
Przed epidemią koronawirusa niewiele wskazywało, że telepraca może zmieniać sposób i model korzystania z internetu w Polsce. W firmach i instytucjach widoczna była niechęć i podejrzliwość wobec pracy na odległości, co wiązało się – zdaniem wielu pracodawców – z koniecznością zagwarantowania pracownikom zbyt dużej swobody. Dziś okazuje się, że telepraca nie musi wcale oznaczać niższej efektywności. Z przeprowadzonego w maju przez Deloitte, VMware i CIONET badania wśród przeszło 100 dużych i średnich firm z różnych sektorów działających w Polsce wynika, że aż 88 proc. z nich zamierza korzystać z pracy zdalnej na stałe, nawet po powrocie do „normalności” po COVID-19.
Z drugiej strony, wielu osobom do penetrowania zasobów internetu wystarczała tylko sieć mobilna. Z opublikowanego ostatnio przez Komisję Europejską rankingu DESI wynika, że więcej niż co piąte gospodarstwo domowe w Polsce korzysta z internetu, mając wyłącznie usługę od operatora komórkowego. Ustępujemy w tym zakresie tylko Finlandii (która ma jeszcze większy problem niż Polska z zasięgiem internetu stacjonarnego w obszarach wiejskich) i nieznacznie Włochom.
Mobilny dostęp wcale nie musiał przeszkadzać w korzystaniu z możliwości, jakie internet daje w obszarze rozrywki. Osoby chcące np. obejrzeć jakiś film, ściągały go przez internet stacjonarny w pracy, gdzie było szybkie łącze stacjonarne, a potem oglądały spokojnie w domu. Konieczność wdrożenia telepracy oraz zdalnej nauki sprawiły jednak, że opieranie się tylko na łączu mobilnym przestało wystarczać.
Z przeprowadzonego w lutym tego roku przez IDC i Microsoft badania „Future of Work” (objęło firmy w dziewięciu krajach Europy, w tym w Polsce) wynika, że jednym z problemów, które pojawiają się już w przedbiegach wdrażania pracy zdalnej jest infrastruktura. W przypadku przejścia na tryb telepracy, organizacje zderzają się nie tylko z koniecznością zapewnienia odpowiedniej platformy firmowej, ale przede wszystkim z utrudnionym dostępem do internetu po stronie pracowników. 20 proc. respondentów przyznało, że największym wyzwaniem w transformacji miejsca pracy jest przepustowość łączy internetowych.
Oczywiście, z raportu DESI wiemy, że Polska pod względem zasięgu stacjonarnego, szybkiego internetu zajmuje ostatnią pozycję wśród krajów Unii Europejskiej. W jego zasięgu w kraju jest nieco ponad 80 proc. gospodarstw domowych ogółem i nieco ponad 60 proc. domostw na terenach wiejskich.
Jednak można przypuszczać, że jakiś odsetek z 20 proc. pracowników, których łącza nie do końca sprawdzają się w telepracy, nakłada się częściowo z 20 proc. gospodarstw domowych, które zadowalają się mobilnym internetem. Zdaje się to potwierdzać wzrost zainteresowania usługami światłowodowymi, jakie ISP ewidentnie odczuli gdy wybuchła pandemia.
Wzrost popytu na usługi operatorów, które Komisja Europejska w raporcie DESI określa jako VHCN (ang. very high capacity networks), a do których zalicza FTTP (Fiber to the Premise) i DOCSIS 3.1 może być jedną z najistotniejszych zmian, jakie COVID-19 pozostawi na polskim rynku telekomunikacyjnym.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.