Ireneusz Piecuch: Raczej wyzwanie dla rynku, który potrzebuje inwestycji. Inwestycje zaś wymagają skali. I w tym się z założeniami rozporządzenia zgadzam.
Tom Ruhan: Były komisarz ds. konkurencji Joaquin Almunia mówił kiedyś, że cztery główne europejskie grupy telekomunikacyjne – Telefonica, Vodafone, Deutsche Telekom i Orange – kontrolują razem 80 proc. całego europejskiego rynku komórkowego. To gdzie ta fragmentacja? Trzeba też obalić mit, że rynek amerykański jest tak silnie skonsolidowany. To nieprawda! W Stanach Zjednoczonych jest 900 operatorów sieci xDSL, 400 operatorów kablowych, 700 operatorów FTTx i 50 operatorów sieci komórkowych.
Jacek Niewęgłowski: To prawda. 70 proc. amerykańskich konsumentów może wybierać pomiędzy usługami sześciu i więcej operatorów komórkowych. To wynika z silnego rynku lokalnego.
Tom Ruhan: No to jeżeli rzeczywiście na amerykańskim rynku jest tak doskonała sytuacja, jak to się prezentuje, to znaczy, że rozdrobnienie w niczym rynkowi nie szkodzi.
Cezary Albrecht: A czy ujednolicanie i konsolidacja rynku niesie za sobą ryzyko obniżenia konkurencji?
Tom Ruhan: Zdecydowanie tak.
Cezary Albrecht: W jaki sposób? Czy poprzez to, że będzie mniej marek telekomunikacyjnych na rynku? Czy to spowoduje, że pozostali operatorzy będą słabiej między sobą konkurowali?
Tom Ruhan: Konkurencję obniży spadek liczby graczy na rynku. Tymczasem jeżeli mówimy, że operatorów w Europie jest za dużo, to mam obawę, że celem rozporządzenia jest zredukowanie ich liczby. Dla dobra rynku.
Jacek Niewęgłowski: Nawet we wstępie do projektu rozporządzenia pada sfomułowanie, że w Europie operuje zbyt wielu i graczy, "i że to jest problem".
Cezary Albrecht: Mało który z europejskich operatorów jest w stanie negocjować warunki współpracy z największymi OTT. Gracz na skalę kontynentalną prawdopodobnie już by mógł.
Jacek Niewęgłowski: Być może, ale gdyby w takim zjawisku konsolidacyjnym była realna wartość
ekonomiczna, to do konsolidacji nie trzeba by politycznych zachęt. Jeśli rynek kapitałowy chce powiedzieć "łączcie się aby łatwiej konkurować z np. Googlem", to wyceni takie fuzje odpowiednią premią. Poza tym w dyskusji na temat tego rozporządzenia widać pewne rozdwojenie jaźnie. Politycy, zabierając się za znoszenie opłat roamingowych, chcieliby de facto, aby klient płacił tyle samo w każdym kraju EU, a tego panicznie boją się koncerny międzynarodowe, bo jednak panuje ogromna różnica w cenach detalicznych pomiędzy np. tanią Polska a drogą Zachodnią Europą. Powiedzmy to wprost: ci, którzy nawołują do wspólnego rynku boją się podstawowej konsekwencji tzn. ujednolicenia cen w Europie. Ta swoista schizofrenia bardzo źle wróży rozporządzeniu.
Anna Streżyńska: Ja bym zapytała ponownie, czy rzeczywiście projekt rozporządzenia daje rynkowi cokolwiek więcej, niż ten rynek już dzisiaj ma w dyspozycji. Na przykład tym operatorom, którzy chcą się konsolidować i prowadzić ekspansję zagraniczną?
Andrzej Abramczuk: Jeżeli ktoś ma wolę i zasoby, to i dzisiaj droga do konsolidacji wydaje się otwarta.
Anna Streżyńska: Istota rozporządzenia jest taka, że nie toruje drogi do biznesowych decyzji o konsolidacji, tylko politycznymi narzędziami zarządza eliminację części graczy. W uproszczeniu: "operatorów mobilnych ma być czterech!".
Ireneusz Piecuch: To jest duża przesada, chociaż czy nam się to podoba, czy nie rozporządzenie mówi o rynku, który i tak nadejdzie. Natomiast co do zasady jestem przeciwnikiem regulacji ex-ante, które konserwuje to rozporządzenie, i chętnie bym je odesłał na półkę. Zgadzam się, że rynek da sobie radę, byleby mu nie przeszkadzać.
Witold Drożdż: Chodzi o to, aby zachowując konkurencję na rynku, zachęcać jednocześnie operatorów do inwestycji.
Tom Ruhan: Inwestycje są tylko tam, gdzie jest konkurencja. Orange buduje VDSL tam, gdzie konkuruje z sieciami kablowymi. W innych obszarach tych inwestycji nie widać.