Dziś o podnoszeniu cen za usługi telekomunikacyjne głównie się mówi. Wydaje się, że telekomy, bardziej niż obawy o sankcje prawne ze strony UOKiK czy UKE, wstrzymuje sytuacja rynkowa i nastroje konsumenckie. Podwyżki to ryzykowna sprawa.
Kwestia, jak wprowadzić do umów z klientami klauzule waloryzacyjne, które pozwoliłyby na podwyższanie cen w sytuacji wysokiej inflacji, by UKE czy UOKiK się do tego nie przyczepiły, od dłuższego czasu jest stałym punktem każdej konferencji, na którą zjeżdżają przedstawiciele operatorów telekomunikacyjnych.
Nie może dziwić, że przedsiębiorcy chcą mieć otwartą furtkę do podwyżek, bo jak będzie się rozwijać sytuacja gospodarcza pewności mieć nie można. Na razie jednak trudno dostrzec, abyśmy w Polsce byli świadkami masowych i dużych podwyżek cen przez operatorów telekomunikacyjnych, np. w skali, która dorównuje chociażby wskaźnikom inflacji.
Pod koniec lipca dużo szumu w mediach wywołała np. informacja, że klauzule inflacyjne do umów wprowadzają Orange i T-Mobile. Przedstawiciele zarządu tego pierwszego operatora zastrzegali jednak, że takie zapisy – choć dają możliwość podniesienia cen – to nie oznaczają automatycznego ich stosowania.
Nie wydaje mi się, aby powściągliwość operatorów w poważnych podwyżkach cen wynikała ze strachu przed UKE czy UOKiK, choć te instytucje ostrzegają, że będą się przyglądać klauzulom waloryzacyjnym i sprawdzać, czy są precyzyjne oraz zrozumiałe. Przestrzegają przy tym, że niedozwolone zapisy w umowach i praktyki naruszające zbiorowe interesy konsumentów są zagrożone karą w wysokości do 10 proc. rocznego obrotu przedsiębiorcy.
Wydaje się, że telekomy przed podwyżkami bardziej niż obawy sankcji powstrzymują sytuacja rynkowa i nastroje konsumenckie. O tym, że w Polsce mamy bardzo konkurencyjny rynek telekomunikacyjny nikogo przekonywać nie trzeba. Łatwość z jaką w obliczu podwyżki abonamentu klient może przejść do konkurencji studzi zapędy do podnoszenia cen. A czasy są też takie, że duże rzesze konsumentów zastanawiają się, gdzie szukać oszczędności.
Te dość powszechne nastroje potwierdzają wyniki opublikowanego ostatnio przez firmę konsultingową EY badania „Decoding the digital home 2022”. I choć potwierdza ono, że pandemia zwiększyła zależność gospodarstw domowych od technologii (w tym od internetu), to jednocześnie znaczący odsetek gospodarstw domowych niepokoi się obecnie możliwością podniesienia cen abonamentów przez dostawców usług szerokopasmowych (60 proc.). Aż 45 proc. respondentów tego badania stwierdziło, że płacą za swoje pakiety „za dużo” lub „nie otrzymują najlepszych ofert”. Równocześnie 27 proc. gospodarstw domowych rozważa rezygnację z oferty serwisów streamingowych, a co piąty respondent (21 proc.) myśli o zmniejszeniu liczby urządzeń podłączonych do sieci.
Warto też zwrócić uwagę, że dla wielu respondentów alternatywą dla usług cyfrowych jest przeniesienie aktywności „na zewnątrz”, co można chyba rozumieć dość szeroko, jako spotkania ze znajomymi (ale nie wirtualne), aktywniejsze uczestnictwo w imprezach kulturalno-krzywkowych czy uprawianie sportu. Na pewno warto zwrócić uwagę, że rozważają to przede wszystkie klienci z młodszych grup wiekowych.
Można oczywiście dyskutować, czy to są tylko pobożne życzenia, czy deklaracje na poważnie – realne do spełnienia. Całkiem prawdopodobne jednak, że fala dużych podwyżek cen usług telekomunikacyjnych mogłaby podnieść determinację do realizacji aktywności bardziej „na zewnątrz”.
I wówczas decyzje o podwyżce abonamentów przez operatorów byłyby jak strzelenie sobie samobója.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.