Od kilku dni Monika Jakubiak jest dyrektorem Centralnego Ośrodka Informatyki. Czy uda się jej utrzymać ten fotel na dłużej? – pyta Dziennik Gazeta Prawna.
COI to instytucja gospodarki budżetowej, czyli jednostka publiczna utworzona w konkretnym celu, w tym przypadku – by realizować zlecenia informatyczne dla administracji publicznej. Przez lata funkcjonowała w cieniu, choć to właśnie na niej spoczywała odpowiedzialność za wdrażanie tak ważnych dla państwa systemów, jak CEPIK 2.0 (nowa wersja systemu ewidencji pojazdów i kierowców).
Ośrodek przez lata podlegał Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, ale po ubiegłorocznych wyborach wraz z Systemem Rejestrów Państwowych został przekazany pod nadzór Ministerstwa Cyfryzacji. Początkowo w zachwytach, na początku tego roku minister Anna Streżyńska z hukiem pożegnała wieloletniego szefa tej instytucji Nikodema Bończę-Tomaszewskiego. Z hukiem, bo w atmosferze oskarżeń o zaniedbania. Według Bończy-Tomaszewskiego powodem jego dymisji był sprzeciw przeciwko obsadzeniu funkcji wicedyrektora od spraw finansowych przez człowieka Streżyńskiej, czyli właśnie Monikę Jakubiak.
Słabszą pozycję Jakubiak ma wśród własnych podwładnych. W ostatnich tygodniach z COI odeszło kilku kluczowych pracowników, m.in. szef projektu Systemu Rejestrów Państwowych, trzech głównych architektów w tych rejestrach, czy szefowa projektu wspierającego elektroniczny obieg dokumentów w urzędach. Co więcej, COI utracił ten ostatni projekt, który przekazano do ukończenia prywatnej firmie. Według Jakubiak wszystkie te problemy są do pokonania.
Więcej w: Czwarty szef „rządowego Microsoftu” (dostęp płatny)