Anna Streżyńska, była minister cyfryzacji mówi w wywiadzie dla Dziennika Gazety Prawnej, że nie śledzi, jak funkcjonuje jej były resort. Skupia się na biznesie, bo tu mam mnóstwo pracy. Widzi jednak, że zespół, który został, w niektórych sprawach idzie jak burza.
– Większość ministerstw zmigrowana na gov.pl – tak właśnie miało być. Informacja administracji w jednym miejscu. Dowód osobisty z warstwą elektroniczną będzie kluczem do usług państwa, żałuję, że bez wersji mobilnej. Najpoważniejszy jest brak platformy integracji usług i danych – centralnego punktu dostępu do usług, umożliwiającego uwolnienie klientów od wypełniania formularzy i noszenia papierów między urzędami oraz przyspieszoną cyfryzację wszystkich usług publicznych – mówi Streżyńska.
Odpowiada, co zrobić z armią urzędników, który boją się cyfryzacji, bo ona usunie dożywotni status zatrudnienia w urzędach. Według niej trzeba o nich zadbać, bo inaczej będą palić komputery i żadne reformy się nie powiodą. Trzeba więc zapewnić im możliwość realizowania innych zadań, a także sprawdzić, którzy z nich mają kompetencje, żeby poradzić sobie w sektorze prywatnym, i pomóc im znaleźć pracę. – To nie jest tak, że urzędnik jest głupi i nie poradzi sobie w życiu. Wielu pracowników administracji znajduje w sektorze prywatnym pracę zupełnie bez problemu, lecz gdzieś po drodze stracili wiarę w siebie – przekonuje była wiceminister cyfryzacji.
Nie dostrzegła, aby był jakiś plan na łagodne zrestrukturyzowanie zatrudnienie w administracji publicznej. I to poważny problem, bo cyfryzacja przeprowadzana bez planu skutkuje wzrostem zatrudnienia w administracji, a nie jego ograniczeniem. Według niej każdy urzędnik ma taki moment, w którym zaczyna myśleć: wiem lepiej niż wy, uszczęśliwię was, ale nie pytajcie o szczegóły, bo nie zrozumiecie, tylko pozwólcie mi działać. W tym momencie powinien szukać pracy poza sektorem publicznym.
Zdradza, że w pewnym momencie chciała przekształcić resort cyfryzacji w państwową agencję, instytucję o mniejszej randze, ale sprawniej służącą rządowi. – Opracowaliśmy w październiku 2017 r. szczegółowy projekt, ale przepadł w wirze trwającej wówczas rekonstrukcji gabinetu. Po niej przez pół roku w resorcie był wakat na stanowisku ministra i brak decyzyjności. A pół roku braku realnych działań w cyfryzacji to, niestety, bardzo dużo – mówi Anna Streżyńska . Przyznaje, że ministerstwo raz powołane trudno zlikwidować, bo zaczyna udowadniać konieczność swojego istnienia. – Poza tym władza uderza do głowy, człowiek się do niej przywiązuje – dodaje.
Więcej w: Cyfryzacja i 10 przykazań (dostęp płatny)