– Jeżeli warszawski sąd przychyli się do wniosku Ewy Siedleckiej, TSUE będzie miał okazję rozstrzygnąć, czy prawo umożliwiające służbom dostęp do danych telekomunikacyjnych i internetowych bez wymogu poinformowania później inwigilowanych, jest zgodne z dyrektywą e-privacy – pisze dzisiaj Dziennik Gazeta Prawna.
Od kilku lat dziennikarka walczy o prawo dostępu do informacji, czy była inwigilowana przez powołane do tego służby za pomocą podsłuchów na swoim telefonie, czy też analizy bilingów i lokalizacji jej telefonu. Informacji takich, w powołaniu na klauzulę, tajności nie może uzyskać ani od operatorów telekomunikacyjnych, ani od służb. Zdecydowała się więc na pozew z wnioskiem o złożeniu tzw. pytania prejudycjalnego do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który będzie miał okazje wypowiedzieć się na temat stanu ochrony prywatności w Polsce jako takiej.
Poza wymykającym się regułom prawa stosowaniem systemu Pegasus, istnieje bowiem w Polsce problem przewidzianych prawem środków inwigiliacji, jak podsłuchy i dostęp do bilingów oraz lokalizacji telefonów. Co prawda większość państw unijnych zachowuje wyjątki w ochronie prywatności, kiedy chodzi o bezpieczeństwo publiczne, to jednak istnieje obawa, że w Polsce ta reguła jest nadużywana, ponieważ np. CBA ma prawo pozyskiwania danych telekomunikacyjnych tylko na potrzeby analityczne.
– Wyrok potwierdzający niezgodność takich regulacji z prawem unijnym mógłby być impulsem do zmiany prawa w Polsce i wprowadzenia – nareszcie – jednoznacznych gwarancji prawa do informacji o byciu inwigilowanym w przeszłości – pisze DGP.
Więcej w: Inwigilacja z informacją (dostęp płatny)