Ustawa o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa jest potrzebna. Chodzi o to, by był to akt prawny odpowiadający na współczesne wyzwania – ocenili uczestnicy debaty zorganizowanej przez DGP. Jednocześnie byli zgodni, że w przedłożonym projekcie ustawy chodzi głównie o polityczne decyzje i ma ona na celu wykluczenie konkretnego podmiotu.
Piotr Mieczkowski, dyrektor zarządzający Fundacji Digital Poland: Jakie bowiem bezpośrednie przełożenie ma praworządność w danym państwie na cyberbezpieczeństwo w Polsce? Tego projektodawca nie wyjaśnia. Niestety nie podążamy utartymi już ścieżkami, które się sprawdzają. Przykładowo Wielka Brytania podjęła decyzję, że do 2028 r. część sprzętu powinna zniknąć z tamtejszych sieci telekomunikacyjnych. Zrobiono to po merytorycznej debacie na temat klasyfikacji elementów sieciowych, analizując, czy dany sprzęt może być np. w bazie wojskowej, czy w domu. Podobnie podeszły do tematu Niemcy. Dokonano analizy bezpieczeństwa i przyjęto rozwiązania mające ograniczyć ryzyka. W Polsce takiej debaty w ogóle nie ma. Z samego projektu ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa oraz uzasadnienia niewiele się dowiadujemy. To niestety wzmacnia przekonanie, że chodzi wyłącznie o decyzje polityczne, a nie merytoryczne.
Radosław Płonka, adwokat, ekspert prawny Business Centre Club: Projekt ustawy wpisuje się w niebezpieczny, ale niestety już też występujący w Polsce trend. To znaczy prawo jest tworzone bez głębszego zastanowienia, bez rzetelnej analizy, z pozornymi tylko konsultacjami. Na przykładzie projektu ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa doskonale widzimy, że politycy mają swoją wizję, swój cel do zrealizowania, i nic innego ich nie obchodzi. A zarazem projektodawca nie potrafi rzetelnie przedstawić w uzasadnieniu, dlaczego podejmuje pewne decyzje. Obawiam się, że ustawa nie poprawi polskiego cyberbezpieczeństwa. I rzeczywiście może chodzić o wykluczenie konkretnego podmiotu z rynku, co z kolei będzie miało istotne konsekwencje dla wielu innych przedsiębiorców.
Dr Jarosław Tworóg, wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji: To niestety stricte polityczna sprawa. Z całą pewnością nie chodzi tu ani o ochronę praw człowieka, ani o zwiększenie cyberbezpieczeństwa. Wpisujemy się w pewien globalny konflikt i opowiadamy się po stronie USA w starciu z Chinami. Uważam, że polskie władze nie do końca wiedzą, co robią. Chcą wesprzeć swojego silnego sojusznika. Niestety cierpi na tym cyberbezpieczeństwo, gdyż wszelkie realne kwestie są nadmiernie upraszczane. Mieszane są pojęcia, brakuje odpowiedzi na to, na co naprawdę ustawodawca powinien odpowiedzieć. Obawiam się więc, że tu wcale nie chodzi ani o elektronikę, ani o cyberbezpieczeństwo.
dr Robert Siwik, radca prawny, adiunkt w Instytucie Nauk Prawnych PAN: Chyba nikt nie ma wątpliwości, że proponowane przez Ministerstwo Cyfryzacji rozwiązania powodują, iż opowiadamy się po jednej ze stron geopolitycznego konfliktu. I czy tego chcemy, czy nie, jako Polska będziemy musieli liczyć się z retorsjami ze strony państw wykluczanych z naszego rynku bądź państw sojuszniczych tych wykluczonych. W którymś momencie może się okazać, iż ktoś nie będzie chciał współpracować z nami oraz naszymi firmami, bo będzie miał uzasadnione podejrzenia, że decyzje odnośnie do wykluczanych dostawców mają podłoże czysto polityczne.
Więcej w: Polska wizja 5G – walka o bezpieczeństwo czy nieuzasadniona dyskryminacja (dostęp płatny)