Brakuje funduszy i ekspertów. Panuje bałagan i zupełny brak koordynacji. Polska administracja publiczna, jak wynika z raportu NIK, nie dba o nasze cyberzdrowie - pisze Dziennik Gazeta Prawna.
Kontrolerzy NIK nie zostawiają suchej nitki na urzędnikach odpowiedzialnych za bezpieczeństwo cybernetyczne. Piszą: „Nie zidentyfikowano podstawowych zagrożeń dla krajowej infrastruktury teleinformatycznej oraz nie wypracowano narodowej strategii ochrony cyberprzestrzeni. Nie określono struktury i ram prawnych krajowego systemu ochrony cyberprzestrzeni, nie zdefiniowano obowiązków i uprawnień jego uczestników. A co najważniejsze nie przygotowano procedur reagowania w sytuacjach kryzysowych, związanych z cyberprzestrzenią".
Według NIK Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nie realizowało żadnych zadań związanych z budową krajowego systemu ochrony cyberprzestrzeni Negatywnie ocenione m.in. działania Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i UKE. Pozytywną ocenę dostały tylko zespoły CERT (reagowania na teleincydenty) przy NASK, ABW i Ministerstwie Obrony Narodowej. Ale i one łącznie zatrudniające ledwie 50 osób nie dadzą sobie rady z rosnącymi zagrożeniami.
CERT przy MON w latach 2012-2014 wydał 15,6 mln zł, a z funduszy unijnych na projekty związane z cyberochroną przeznaczono 17,3 mln zł. Werdlug ekspertów to śmieszne sumy. W Australii, Nowej Zelandii czy Niemczech ogólnokrajowe wydatki na cyberbezpieczeństwo sięgają rocznie kilkunastu miliardów dolarów.
Więcej w: Polska szeroko otwarta na cyberataki (dostęp płatny)
DGP: Państwo słabo przygotowane na cyberataki
30 czerwca 2015, 08:34