Przepisy nie odpowiadają jednoznacznie na pytanie, kogo należy karać za wydzwanianie do klientów z przekazem reklamowym bez ich zgody. Czy zleceniodawcę, czy firmę marketingową? – pisze Dziennik Gazeta Prawna.
W opinii wielu prawników, patrząc na te regulacje, wydaje się, że ustawodawca zwyczajnie nie przewidział, iż kto inny może przeprowadzać działania telemarketingowe, a kto inny je zlecać i ostatecznie czerpać z nich korzyści.
Ustawa nie mówi bowiem wyraźnie, na jaki podmiot może zostać nałożona kara w przypadku podzlecenia wykonania działań marketingowrych. Xawery Konarski, adwokat w kancelarii Trapie Konarski Podrecki i Wspólnicy, mówi dziennikowi, że literalna wykładnia wskazywałaby, że sankcja może dotyczyć podmiotu, który faktycznie używa automatycznych systemów wywoławczych. Jednocześnie, na co słusznie uwagę zwracają sądy, wskazana w przepisach odpowiedzialność ma charakter represyjny, co wymaga ścisłej wykładni tego przepisu.
Przed rokiem zmieniło się prawo telekomunikacyjne i dziś obowiązuje zaostrzony przepis art. 172 ustawy. Tak jak wcześniej nie przesądza on jednak, kto ponosi odpowiedzialność za jego złamanie. Bez wątpienia ustawodawca chciał zapobiegać nękaniu abonentów przez telemarketerów. Jeśli jednak uznać, że UKE może nakładać kary wyłącznie na bezpośredniego wykonawcę – czyli tego, kto wysyła SMS-y lub dzwoni – przepis straci mocno na znaczeniu. Zleceniodawca, który najbardziej korzysta na stosowaniu tych niedozwolonych technik reklamowych, pozostanie bowiem bezkarny.
Więcej w: Rozmyta odpowiedzialność za SMS-y (dostęp platny)