System alarmowy z uniwersalnym numerem 112 nie ma w Polsce szczęścia. Choć w Unii Europejskiej funkcjonuje już od 1991 r., a oficjalnym i obowiązkowym systemem zawiadamiania ratunkowego jest od pięciu lat, to u nas ciągle są kłopoty z jego ostatecznym wdrożeniem - pisze Dziennik Gazeta Prawna.
Ostatnio wyszło na jaw, że technologicznie za trudne i do tego za drogie ma być wysyłanie SMS-ów ratunkowych na numery zaczynające się od „99”, czyli te najbardziej znane – na policję, straż pożarną i pogotowie. Resort cyfryzacji uważa, że lepiej zmienić prawo eliminując taką możliwość niż poprawiać system. Przez Sejm i Senat w ekspresowym tempie przewędrował więc poselski projekt nowelizacji ustawy o powiadamianiu ratunkowym. Resort cyfryzacji przekonuje, że to niewielka różnica, bo i tak numery 997, 998 i 999 już wkrótce będą obsługiwane w centrach powiadamiania ratunkowego. W związku z tym generowanie kosztów, zarówno po stronie państwa, jak i po stronie obywateli, jest nieuzasadnione. A SMS-y powinny być używane wyłącznie przez osoby, które nie mogą zadzwonić na numer alarmowy.
Dziennik przypomina, że ubiegłoroczny raport NIK ostro stwierdzał, że w Polsce praktycznie nie istnieje spójny system rozwiązywania sytuacji kryzysowych, a szczególnie słabym ogniwem w tym łańcuchu jest właśnie Ogólnopolska Sieć Teleinformatyczna (OST) 112. I to wszystko w sytuacji, kiedy budowa systemu powiadamiania ratunkowego kosztowała 160 mln zł, a dodatkowo ponoszone są spore koszty jego utrzymania (w 2012 r. wydano na niego 21,1 mln zł, w 2013 r. – 40,5 mln, a w tym już niemalże 36 mln).
Więcej w: 99 problemów z alarmowym numerem 112 (dostęp płatny)