3,344 mln – tyle osób mieszka na obszarach bez internetu szerokopasmowego. I nie będzie łatwo go tam doprowadzić. Bo też nie bardzo wiadomo gdzie – pisze Dziennik Gazeta Prawna.
1299 miejsc, wsi, siół czy, jak nazywają je urzędnicy: "obszarów bez internetu szerokopasmowego" wyznaczonych zostało na potrzeby nowych inwestycji współfinansowanych z dotacji unijnych. Zgodnie z założeniami przygotowanej przez UE Agendy 2020 za cztery lata nie powinno być już nawet ani jednej takiej białej plamy. Dokładne wyznaczenie lokalizacji, gdzie nie ma internetu okazuje się jednak niezwykle skomplikowane.
W dodatku, według izb branżowych, obecnie przygotowana mapa białych plam jest pełna błędów, nie do końca sprawdzona i wiele firm nie zdecyduje się na budowanie sieci. Z rozpisywaniem tego konkursu bardzo się spieszono. Poprzedni minister cyfryzacji Andrzej Halicki koniecznie chciał, by procedury ruszyły jeszcze 30 września, czyli przed wyborami. Efekt jest taki, że w wielu przypadkach punkty adresowe są pogrupowane błędnie, nie stanowią wspólnych obszarów i wyglądają zupełnie inaczej niż na teoretycznych "rozpiskach".
Według Piotra Marciniaka, wiceprezesa Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej, zniechęcające dla małych firm jest to, że według wyliczeń UKE inwestycja powinna się zwrócić w ciągu trzech lat w 60 proc., a po czterech latach w 80 proc. Tyle że z wyliczeń operatorów wynika, że po ośmiu, dziewięciu latach będzie zwrot w wysokości góra 40 proc.
Więcej w: Trwa wielkie łatanie dziurawej cyfrowo Polski (dostęp płatny)