„Nie za bardzo rozumiem histerię wokół kwestii budowy telekomunikacyjnej sieci łączności specjalnej na paśmie 700 MHz, które byłoby zakłócane. Ewentualna „wojna w eterze” to poważna sprawa, musimy działać racjonalnie, w oparciu o fakty, a nie emocje. W tej chwili nie ma ze strony UKE, ciał międzynarodowych, Federacji Rosyjskiej czy Białorusi żadnych sygnałów ani eskalacji w tej sprawie. Jeśliby do tego doszło, to trzeba będzie się zastanowić, jak wykorzystać tę część pasma, która nie będzie zakłócana, i jak wykorzystać inne pasma, żeby uzupełniły ubytek” – mówi Nikodem Bończa-Tomaszewski, prezes Exatela w rozmowie z DGP.
„Ja sobie nie wyobrażam sytuacji, w której państwo polskie miałoby ustąpić z określonych w międzynarodowych ustaleniach uprawnień do korzystania z pasma 700 MHz. Czy z powodu ryzyka jego zakłócania mamy nie zagospodarowywać częstotliwości, nie budować sieci telekomunikacyjnych”, pyta Bończa-Tomaszewski. „Gdyby rzeczywiście Federacja Rosyjska – czy jakikolwiek inny kraj – stwierdziła, że wyłącza się z ITU i nie będzie respektować ustaleń ITU, to mamy zupełnie inną sytuację. Natomiast na razie to jest wybieganie w przyszłość. Taka eskalacja nie nastąpiła”.
Prezes Exatela uważa, że „temat ‘siedemsetki’ jest przeceniany, dlatego że możemy na łączność specjalną wykorzystać – jeżeli rzeczywiście doszłoby do takiej eskalacji, że postanowienia ITU nie będą respektowane – także inne pasma poniżej częstotliwości 1 GHz. Musiałoby jednak najpierw dojść do takiej sytuacji, żebyśmy wdrażali plan B”.
Wystawienie na sprzedaż w aukcji częstotliwości dla 5G więcej mniejszych kawałków, niż zaoferowanie każdemu z czterech operatorów po jednym, Bończa-Tomaszewski uzasadnia tym, że „poprzedni podział nie dawał operatorom silnego bodźca do konkurowania. Chcielibyśmy, aby każdy uczestnik aukcji mógł kupić od jednego do nawet pięciu bloków. Operatorzy będą wtedy zdopingowani do podnoszenia stawki, dzięki czemu ostateczna cena za rezerwację częstotliwości będzie bliższa realiom rynkowym – temu, ile firmy telekomunikacyjne są w stanie na nowej sieci zarobić”. Prezes Exatela potwierdza, że chodzi o „zwiększenie wpływów do budżetu państwa, ale też o optymalizację wykorzystania tego pasma. Operatorzy mają obecnie różne zasoby częstotliwości. Nie wyznaczając im z góry, ile mają kupić, usprawnimy alokację: będą licytować tyle, ile naprawdę potrzebują. Proponujemy też zwiększenie wymagań pokryciowych przy budowie sieci – gdyż jest to ważne dla polskiej gospodarki”.
O rynkowych wycenach pasma C, szef Exatela mówi, że są dużo wyższe niż przed pandemią, gdy przygotowywano pierwszą aukcję tych częstotliwości i nie zdziwiłby się, gdyby cena była bardzo wysoka (choć raczej nie przekroczy rekordu 9,2 mld zł, które przyniosła aukcja LTE w 2015 r.
Wydzielenie dla rządu z pasma C bloku wielkości 60 MHz ma stanowić rezerwę dla państwa, mówi Bończa-Tomaszewski. „W zależności od przebiegu implementacji 5G, zostanie podjęta decyzja co dalej. Czy na przykład spieniężyć ten blok, dzieląc go między operatorów, czy raczej wykorzystać do innych potrzeb, których firmy komercyjne nie zaspokoją. To może być internet rzeczy, autonomiczna komunikacja, obronność i bezpieczeństwo wewnętrzne lub jakieś inne wyzwania, które przyniesie przyszłość. W każdym razie nasza propozycja pozostawienia jednego bloku z pasma C do dyspozycji rządu nie ma drugiego dna. Żaden diabełek nie wyskoczy z pudełka. Chodzi po prostu o to, aby państwo miało możliwość oddziaływania na rynek także po rozstrzygnięciu aukcji”.
Więcej w: Żaden diabełek nie wyskoczy z pudełka (dostęp płatny)