Prawie 3,5 tys. miejsc z bezpłatną siecią uruchomionych przez samorządy to według telekomów stanowczo za dużo. Dlatego są przeciwni pomysłowi, aby zwiększyć w nich szybkość internetu - pisze Dziennik Gazeta Prawna.
Jeszcze w 2013 r. UKE wydał takie zgody 17 samorządom, a w całym kraju funkcjonowało 1,6 tys. miejsc z bezpłatną siecią. Dziś jest ich dwa razy więcej. W UKE zgloszone są 3483 hotspoty działające na podstawie wydanej przez niego zgody. Od 2010 r. urząd wydał takie zgody 116 samorządom, a toczą się przed nim kolejne 73 postępowania.
UKE ostanio prowadził konsultacje, proponując poluzowanie zasad tworzenia miejskiego internetu, by internauta mógł jednorazowo korzystać z bezpłatnej sieci przez godzinę i by jej przepustowość sięgała 1 Mbit/s (dziś to maksymalnie 512 kbit/s) w przestrzeni publicznej, jak parki, ulice czy place, 1 aż 2 Mbit/s w miejscach publicznych w rodzaju urzędów, a transfer dla pojedynczego użytkownika został podniesiony z 750 MB do 1 GB. Operatorzy jednak nie chcą słyszeć o propozycji UKE. Ich zdaniem nowe, bardziej liberalne zasady będą naruszać ich prawo do budowania płatnej sieci i przeciwdziałać wolnej konkurencji.
Jednak zdaniem Andrzeja Piotrowskiego, eksperta telekomunikacyjny z Centrum im. Adama Smitha, z którym rozmawia gazeta, propozycja UKE ma uzasadnienie, bo obecna jakość sieci w hotspotach często jest zupełnie niewystarczająca w stosunku do potrzeb oraz tego, jak w ostatnim czasie zmienił się internet, jakość stron czy publikowanych na nich zdjęć.
Więcej w: Hotspoty złoszczą operatorów (dostęp płatny)
DGP: Dlaczego operatorom nie podobają się samorządowe hotspoty?
24 sierpnia 2015, 08:30