Zakaz stosowania chińskich technologii w niektórych obszarach niemieckich sieci komórkowych jest coraz bliżej – twierdzi niemiecki tygodnik „Der Spiegel”. Dodaje, że pojawia się dotyczący szczegółów konflikt między Ministerstwem Spraw Wewnętrznych a Ministerstwem Cyfryzacji.
Według opisywanego przez tygodnik strategicznego dokumentu, który wyciekł do mediów, rząd federalny chce w ciągu kilku lat doprowadzić do usunięcia komponentów chińskich dostawców takich jak Huawei i ZTE z krytycznych obszarów niemieckich sieci 5G. Jak twierdzi „Der Spiegel”, ministerstwo spraw wewnętrznych Nancy Faeser (SPD) chciałoby rozłożyć operację w czasie. Zgodnie z planem MSW, Deutsche Telekom, Vodafone i Telefónica musiałyby usunąć z sieci rdzeniowej komponenty pochodzenia chińskiego do końca 2024 r.
Według tygodnika, w radiowej sieci dostępowej tylko 25 proc. sprzętu w całym kraju mogłoby pochodzić od chińskich dostawców, z tym, że w krytycznych regionach takich jak Berlin, czy obszar Kolonia-Bonn taki sprzęt nie mógłby być w ogóle instalowany. Telekomy miałby 5 lat na dostosowanie.
Nieco inaczej ten kalendarz przedstawia ukazujący się w Brukseli tygodnik „Politico”, który twierdzi, że w strategicznym dokumencie pada stwierdzenie, że Niemcy „pilnie potrzebują działań, aby zapobiec drugiemu przypadkowi Nordstream” w obszarze telekomunikacji. Brukselski tygodnik twierdzi, że na wymianę sprzętu w sieciach rdzeniowych operatorzy mieli by czas do 1 stycznia 2026 r., a na wymianę sprzętu w sieci RAN trzy lata. Według „Politico”, pozostawienie 25 proc. sprzętu chińskiego i całkowity zakaz jego instalacji we wrażliwych regionach kraju, to „jedna z rozważanych opcji”.
Ponadto – jak twierdzi „Der Spiegel” – dostawcy tacy jak Huawei mają zostać zmuszeni do otwarcia swoich interfejsów technicznych. Obecnie ich urządzenia mogą być kontrolowane tylko za pomocą własnego oprogramowania.
Niemieckie Ministerstwo Cyfryzacji ma jednak zastrzeżenia do tych pomysłów. Obawia się, że krótki czas na wymianę sprzętu zagrozi planom rozwoju szybkiego internetu. Podobnie operatorzy twierdzą, że wymiany sprzętu nie da się przeprowadzić tak szybko jak chce MSW. Ponadto wyliczają, że będzie to kosztowało każdego z nich kilka miliardów euro.
Według „Der Spiegel”, operatorzy przygotowali się już do walki prawnej. Były sędzia konstytucyjny Udo Di Fabio przygotował w ich imieniu ekspertyzę, która jest dostępna dla zaangażowanych ministerstw. Stwierdza się w niej, że skoro rząd nakazuje wymianę sprzętu, to powinien dać operatorom rekompensaty. Ekspert uważa, że prawo nakazujące wymianę jest problematyczne z konstytucyjnego punktu widzenia. Rząd federalny uważa żądania rekompensaty za bezpodstawne.
Przypomnijmy, że proces zaostrzania stanowiska rządu federalnego w sprawie obecności chińskich komponentów w niemieckich sieciach zaczął się w marcu. Wówczas MSW poprosiło operatorów o sporządzenie listy komponentów o krytycznym znaczeniu dla bezpieczeństwa i zapowiedziało, że decyzję na jesień tego roku. Jak w kwietniu wyjaśniało „Politico”, Niemcy obawiają się nie tyle oprogramowania backdoors, ale ryzyka sabotażu poprzez komponenty sieci służące do sterowania zużyciem energii.
W sierpniu minister Nancy Faeser sygnalizowała, że operatorzy mieli wystarczająco dużo czasu, aby się dostosować do wymogów bezpieczeństwa i nie zraża jej wizja żądań rekompensat. Także w sierpniu Vodafone ostrzegał, że szybka wymiana sprzętu Huawei grozi stabilności sieci.