Bez względu na to, co ja o tym sądzę, inni mogą sądzić, że da się już robić biznes MVNO w Polsce. Rzeczywistość będzie zawsze bledsza, niż buńczuczne zapowiedzi, w których specjalizują się MVNO, ale ja im dobrze życzę. Mobilnemu rynkowi mogą przydać trochę kolorów.
Oczywista, że przyczynkiem do dzisiejszego komentarza jest start mobilnych usług Rebtela. Młodszym albo sklerotycznym przypominam, że to nie jest debiut tej firmy w Polsce. Przed laty już próbowała robić w Polsce interesy na połączeniach międzynarodowych we współpracy z Onetem. Trąbienia w trąbkę i rewolucyjnych haseł było wówczas niemniej, niż dzisiaj. To taka specyfika części MVNO – trochę pohałasować.
Za dużo z tamtych starań nie wynikło, ale trendy rynkowe nie sprzyjały partnerom. Rynek się liberalizował, konkurencja stawała się coraz ostrzejsza, pojawiły komunikatory IP...
Szwedom – mimo tromtadarackiej propagandy, która wywołuje u mnie zawodową wysypkę – życzę (bez żadnej ironii) sukcesów na polski rynku. Zwłaszcza, że stoi za nimi stary, dobry, polski MNO. Skandynawów wysoce szanuję, bo jak mało która europejska nacja potrafią myśleć i działać globalnie. Chciałbym, żebyśmy my też tak potrafili.
Trochę więcej mam obaw o skuteczność modelu, który realizuje Rebtel. Jeżeli bowiem operator przyznaje się do 25 mln użytkowników na całym świecie i 95 mln dol. przychodu w 2017 r., to znaczy, że jeden użytkownik przynosi mu niespełna 4 dol. rocznie, czyli 30 centów miesięcznie. Trochę mało. Coś mi to pachnie biznesem: „zbudujmy globalną bazę abonentów, a potem ją komuś sprzedajmy i niech on się martwi o monetyzację”. Ostatnie finansowanie na 20 mln dol. wskazuje, że wciąż mamy do czynienie z przedsięwzięciem wysokiego ryzyka. I tu właśnie dochodzimy do biznesu MVNO, który w dużej mierze bazuje właśnie na takim modelu.
Po krachu Mobilkinga i wielu latach mizerii pojawił się na nim Virgin Mobile z równie buńczucznym zapowiedziami, co wszyscy. Ja oczywiście początkowo serdecznie je obśmiałem. Dzisiaj muszę zrobić nieco głupawą minę, bo już nie za bardzo się jest z czego śmiać. Podtrzymuję, iż żaden samodzielny MVNO nie ma w Polsce długiej przyszłości, ale przecież nie o to chodzi. Chodzi o to, komu i za ile uda się sprzedać zbudowaną bazę abonencką, i czy początkowa inwestycja się zwróci! Fakt, że Play zapewnił sobie opcję call na udziału Virgin Mobile świadczy przynajmniej o chęci zabezpieczenia, aby ta baza „nie poszła” sobie do innego operatora, o ile będzie ją można kupić za rozsądną cenę. Podobna sytuacja jest z Premium Mobile, na którym – zakupem udziałów – już zabezpieczyła się grupa Cyfrowego Polsatu. Ja nie widzę w tym modelu działania niczego złego, bo potencjalnie może przynieść korzyści obu stronom.
Ja bym nie powiedział, że którakolwiek ze stron robi wspaniały biznes, ale widzę już wyraźnie, że MVNO może zbudować bazę abonencką, z którą muszą się liczyć operatorzy infrastrukturalni. Choćby się liczyć. I to może być powód, dla którego na polski rynek wszedł Rebtel, który – co by o nim nie mówić – działa na skalę masową. A w Polsce testuje nie żadne „lewe” (bez obrazy, taki mi się powiedziało...), „rewolucyjne” modele, tylko klasyczną współpracę z MNO.
W Polsce zawsze każdy MVNO będzie stąpał na krawędzi opłacalności, ale jeżeli ta ścieżyna okaże się wystarczająco szeroka, by choć ciasno postawić dwie stopy i wolniutko kicać do przodu, to na polskim rynku mobilnym może się zrobić barwniej i ciekawiej. Od MNO nie spodziewam się wielkiej innowacyjności. Od MVNO, tak. Oni nie mają wyboru.