Wczoraj, podczas sejmowej debaty, Prezes UKE najpierw wytknął rządowi późne przyjęcie legislacji umożliwiającej przydział częstotliwości 5G, by potem w rewanżu usłyszeć od wiceminister cyfryzacji, że skoro nie chciał pomocy w negocjacjach z Rosją w sprawie koordynacji 700 MHz, to pomocy nie dostał. Jedno i drugie było niepotrzebne, a to tylko wierzchołek góry lodowej paskudnych relacji między ministerstwem a UKE. I po co to komu?
Obie wypowiedzi miały swój kontekst, ale jak kto ciekawy niech sobie obejrzy relację z posiedzenia Komisji Cyfryzacji. Moją uwagę zwróciły, jako całkiem zbędne eskalowanie na forum publicznym konfliktu trawiącego ministerstwo i regulatora. Trawiącego od lat, o czym w kuluarach mówi się już całkiem głośno i wyraźnie. I bez tego widać, że – poza sytuacjami wyjątkowymi – gdzie się pojawi Prezes UKE, tam jakby już brakło kierownictwa resortu cyfryzacji. I odwrotnie. Ostre dialogi między przedstawicielami obu instytucji w czasie sejmowych komisji przy nowelizacjach megaustawy i prawa telekomunikacyjnego są faktem i ja czegoś takiego wcześniej nie widziałem.
Spekulacje idą w kierunku silnie personalnego podłoża tego konfliktu, ale tego rozważać nie chcę, bo ani to pewne, ani eleganckie, ani budujące. Kto tam zaczął ten zaczął, a w realiach wygląda to tak, że Ministerstwo Cyfryzacji postanowiło złapać za gardło, teoretycznie, niezależnego regulatora, ograniczając jego władzę nad arcyważnym rynkiem częstotliwości radiowych, za co ten rewanżuje się obstrukcją w bieżącej współpracy. Jak mówi jeden z szeregowych urzędników „tak źle jak teraz jeszcze nigdy nie było”.
Na szczęście obu stronom pozostaje na tyle dużo rozsądku, by ich konflikt nie blokował naprawdę ważnych spraw. Znowelizowano dwie istotne ustawy (nie tylko w kwestii, kto ma rządzić spektrum radiowym), 1.1 POPC puszczono w ruch, a przydział pasma C już się proceduje. Poważnej wtopy nie było, ale nie wiemy, ile ucierpiało pomniejszych spraw, ani ile dałoby się zrobić więcej w zgodzie.
Akurat wywołana przez samych zainteresowanych sprawa uzgodnień koordynacyjnych z Rosją może być tego przykładem. To problem techniczny, więc wymaga udziału UKE, ale jednocześnie polityczny, więc przydałoby się wsparcie ministerstwa. I to nie jest żadne nowe odkrycie, bo o tym się mówi na rynku od lat. Co prawda byłbym ostrożny i nie zakładał, że harmonia naszych organów automatycznie oznacza w tej sprawie sukces. Obawiam się, że wiele by nie zmieniła. Ale i tak wolałbym, żeby regulator i resort współpracowały, bo tak się ogólnie rzecz biorąc należy. I to wcale nie zakłada braku różnic w każdej sprawie i zachwiania czyjąś autonomią.
Mój zawód usprawiedliwia oficjalną naiwność. Proponowałbym więc zapomnieć na chwilę, „kto to zawsze musi mieć rację” oraz „kto jest chorobliwie ambitny”, spotkać się w gronie dwóch, lub trzech osób i spokojnie porozmawiać. Nie zaszkodzi jedna czy dwie butelki dobrego cabernet.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.