Przejęcie przez Nokię francusko-amerykańskiego Alcatela-Lucenta, to kolejny etap konsolidacji na rynku dostawców sprzętu telekomunikacyjnego. Warta 15,6 mld euro transakcja stwarza fińskiej firmie szansę na zajęcie pozycji numer jeden na świecie w tym segmencie. Czy tak się jednak rzeczywiście stanie przekonamy się dopiero za kilka lat. Jak pokazała bowiem historia nie zawsze takie połączenia przynoszą pożądany efekt.
Tak było np. w przypadku fuzji francuskiego Alcatelem z amerykańskim Lucentem, które miało miejsce w 2006 r. Wtedy łączyły się dwie firmy z problemami, a fuzja, która miała być lekarstwem na kłopoty, nie przyniosła spodziewanych efektów. Trudno też uznać za wielki sukces połączenie Nokii z niemieckim Siemensem, które nastąpiło krótko po powstaniu Alcatela-Lucenta. Według szacunków Gartnera udział Nokii Networks (która powstała po wykupieniu przez Finów akcji niemieckiej firmy) w światowym rynku dostawców sprzętu telekomunikacyjnego wynosił w 2014 r. 8,2 proc. Czyli znacznie mniej, niż Ericssona (17,7 proc.), czy Huawei (16,1 proc.).
Po przejęciu Alcatela-Lucenta problemem dla Nokii może się okazać, nie tylko to, że nie będzie mogła dokonać zwolnień we Francji (choć zapewne zrobi to w centrum R&D w Indiach), na czym tak bardzo zależało francuskiemu rządowi. Niektórzy z analityków zwracają uwagę, że w praktyce łączyć się będą nie dwa organizmy, ale cztery (fiński, niemiecki, francuski i amerykański). I o ile podejście do pracy pośród Niemców i Finów jest podobne, to w przypadku Francuzów jest już inaczej. A przecież nawet scalanie Nokii z Siemensem nie było wcale łatwe, ani bezproblemowe.
Oczywiście można wymienić wiele korzyści, jakie potencjalne przyniesie ta fuzja. Rajeev Suri, prezes Nokii, wskazuje na potencjał innowacyjne, jaki drzemie w centrach badawczo-rozwojowych obu firm. Dla Nokii, to także znaczne wzmocnienie na rynku amerykańskim, gdzie miała dość słaba pozycję, a gdzie Alcatel-Lucent dostarcza sprzęt największym operatorom. Oczywiście, nowa firma stanie się tam potentatem jeśli chodzi o obsługę kontraktów na budowę sieci LTE dla AT&T, Verizona, czy Sprinta, ale to nie jest dane na zawsze. Praktyką operatorów jest bowiem, że prowadząc takie ogromne inwestycje dzielą zamówienie na dwóch, trzech dostawców. Siłą rzeczy może się szybko pojawić silny rywal dla Nokii.
A czy to połączenie, to dobra wiadomość dal operatorów? Dla amerykańskich niekoniecznie. Ze względów politycznych z tamtego rynku wykluczony jest Huawei i operatorzy, wybierając dostawców, praktycznie mogą stracić wybór skazani na Ericssona i Nokię, między które będą dzielić zamówienia. W Europie alternatywą będą wciąż Chińczycy. Na rynku czai się jeszcze koreański Samusng. Jego udział w światowym rynku, to dziś niespełna 2 proc., ale ma ambicje są wielkie.
W sumie więc połknięcie Alcatela-Lucenta z jedne strony to dla Nokii spora szansa, ale transakcja może się też odbić czkawką.