Czy infrastrukturalne deale mają sens?

Czy jak szewc sprzeda kopyto, zainkasuje 50 zł, ale potem musi płacić komuś 2,5 zł od każdej pary naprawionych butów, to czy taki szewc robi dobry interes? Może nie, ale może ten szewc musiał kupić fortepian.

Zgrały mi się w głowie słowa Andrzeja Abramczuka w ostatnim wywiadzie z opublikowanymi we środę wynikami Orange. Szef Netii między wierszami powiedział, że jego spółka może niekoniecznie chciałaby sprzedać sieć dostępową inwestorowi finansowemu, bo sama chętnie jeszcze będzie czerpała z niej profity. Orange sprzedał dwa lata temu, a teraz (dzięki temu?) zwiększa dywidendę. I tak się zacząłem zastanawiać… Może Andrzej Abramczuk robi dobrą minę do złej gry, bo nikt nie chce kupić od niego patchworkowej sieci dostępowej Netii? A może to Orange płakał jak sprzedawał swoje linie FTTH?

Transakcje infrastrukturalne mają swoich zwolenników, ale i krytyków. Zwolennicy mówią o wzroście efektywności operacyjnej i finansowej. Krytycy, że to tylko przekładanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej, bo zainkasowaną dzisiaj gotówkę i tak w perspektywie 10 lat trzeba będzie wydać na dzierżawę sprzedanej infrastruktury. Powiedzmy sobie szczerze, że to wszystko trwa zbyt krótko, aby ktokolwiek mógł powiedzieć przekonująco, że sprzedaż sieci mobilnych, czy infrastruktury optycznej ma długoterminowy, strategiczny sens z punktu widzenia świadczących usługi telekomów.

W ciągu ostatnich 10 lat rynek finansowy oszalał jednak na punkcie infrastruktury i płacił za nią wielkie pieniądze. Gdzie zaś są wielkie pieniądze do wzięcia, tam argumenty „za” są zwykle cieplej przyjmowane niż argumenty „przeciw”.

Orange nie kryje, że nie może już sobie pozwolić na kolejne 5 lat miliardowych inwestycji w budowę sieci FTTH. Ma inne wydatki. Często wspomina budowę 5G (pewnie więcej waży wymiana RAN), ale 4G budował równolegle do FTTH i jakoś nie ogłosił bankructwa. Najbardziej prawdopodobne, że braku dywidendy i niskiej wyceny akcji miał dosyć główny akcjonariusz. Trzeba było jakoś pogodzić jego oczekiwania z koniecznością dalszych inwestycji, więc spieniężono część sieci i przerzucono ciężar inwestycji na spółkę kontrolowaną i finansowego partnera – bez dalszego obciążania własnego bilansu. Ale czy z radością? Myślę, iż Julien Ducarroz sprzedawał… ale się nie uśmiechał.

Zawsze się zastanawiałem, czemu Orange wniósł do Światłowodu Inwestycje akurat 700 tys. linii i 160 tys. abonentów. Czemu nie 1 mln linii, albo wszystkie 3,5 mln dostępów FTTH? Oficjalna wykładnia była taka, że celem JV jest budowa nowej sieci, więc wnosi się tylko tyle, ile potrzeba by zapewnić spółce odpowiednie przepływy finansowe. „Tylko tyle, ile potrzeba…” Może to jest fraza-klucz. Gdyby upłynnienie aktywów było interesem samym w sobie, to czemu Orange nie miałby sprzedać więcej, a APG więcej nie kupić? Fundusz pewnie byłby zainteresowany, zwłaszcza tą częścią aktywów, które już przynoszą zwrot – aktywnymi liniami abonenckimi.

Tylko że z tych linii Orange musi oddawać połowę marży hurtowej, a w hurcie jest większa wartość niż w detalu – pewnie ze 60 proc. Gdyby więc nie musiał, pewnie by się wolał nie dzielić. Wówczas jednak musiałby sam wydać kolejne miliardy na FTTH. A nie tylko trzeba zwiększać zasięg, ale także wymieniać miedziane pętle, co Orange robi i o czym można przeczytać w jego sprawozdaniach. A to pewnie nie jest zbyt opłacalna inwestycja.

Dodatkowo na hurtowy zasięg trzeba wpuszczać konkurencję, ponieważ modele nie przewidują wyłączności na usługi detaliczne. Konkurencja zwiększa wysycenie sieci, ale ta sieć już tylko w połowie należy do Orange, więc utylizacja ma dla niego mniejsze znaczenie...

Mógłbym jeszcze długo wymieniać słabości hurtowego przedsięwzięcia, ale zawsze będę się odbijał od muru podstawowej korzyści: Orange przestaje wydawać CAPEX na sieć i może wypłacać dywidendę.

Chciałbym pożyć dostatecznie długo – bez Alzheimera i demencji – bym mógł jeszcze za 15-20 lat, choćby trzęsącymi się rękami, pisać dla was komentarze, czy te wszystkie infrastrukturalne deale z czasów „mojej młodości” miały długoterminowy sens.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi